W programie "Koniec Systemu druga część rozmowy z Jarosławem S., pseudonim Masa, który opowiedział o WSI i interesach z gangiem pruszkowskim. Gościem drugiej części programu był pisarz i publicysta Witold Gadowski.
Wojskowe Służby Informacyjne powstały 22 lipca 1991 roku i w rzeczywistości były połączeniem wojskowych komunistycznych służb specjalnych: Zarządu II Sztabu Generalnego i Wojskowej Służby Wewnętrznej. Obydwie te formacje były podległe generałowi Czesławowi Kiszczakowi, wieloletniemu funkcjonariuszowi WSW i generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu. Wojskowe Służby Informacyjne niemal w całości składały się z żołnierzy wojskowej bezpieki PRL.
– Zakładaliśmy firmę, w której ci, którzy mieli zamiatać to byli ludzie z Wojskowych Służb Informacyjnych - mówił Masa. Firma nie ruszyła, ale gdyby ruszyła to pan generał Czempiński i generał Petelicki mieli być szefami ochrony tej firmy. W pierwszym kwartale 2000 roku mieliśmy oddać 1 mld zł podatku. Firma miała ruszyć 1 stycznia, tylko 5 grudnia poprzedniego roku zabili Perszinga, a ja parę dni przed otwarciem tej firmy poszedłem siedzieć - dodał.
– Co miał robić merytorycznie w tej firmie pan wicepremier Goryszewski? - pytał Jarosław S. - Po prostu miał być dla powagi instytucji tej firmy. Profesor Modzelewski pisał nam prawo i też miał należeć do tej firmy. Profesor Modzelewski jeździł z moją ochroną, nie miał samochodu i pewnego razu poskarżył się mi, że stolarze oddadzą mu kuchnię z 2-tygodniowym opóźnieniem. Wysłaliśmy tam mięśniaków, żeby nabili guzów stolarzom, to on był zachwycony, jak oni wspaniale działają i jacy są prężni - mówił Masa.
"W połowie lat 90. wzmocniliśmy naszą znajomość z WSI"
– W połowie lat 90. wzmocniliśmy naszą znajomość z WSI tym, że sprzedaliśmy przez Perszinga do Syrii helikoptery i transportery. Potem oficerowie WSI to już byli nasi koledzy - stwierdził Jarosław S.
W 2006 roku Sejm podjął decyzję o rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych, na czele których niemal przez cały okres istnienia WSI stali funkcjonariusze Wojskowych Służb Specjalnych.
– Chwała panu ministrowi Macierewiczowi, że tę zgniliznę stłamsił i zdeptał, bo to była taka gangrena - mówił o WSI Jarosław S. - Nie było takiej firmy, która by grubo nie zarabiała, żeby WSI się pod nią nie podczepiło. Oni nie podczepiali się tak jak my, przez haracze. Jeśli pani prowadzi firmę i ja jestem z WSI, to przychodzę do Pani i mówię, że ma pani do zrobienia 10 mln, ale może Pani zrobić 100 mln. My pani damy kontakty, rozłożymy czerwony dywan do sukcesu i nas pani bierze jako wspólników - tłumaczył Masa.
"Na Szaserów mieliśmy swoich profesorów, którzy za pieniądze robili wszystko"
Działająca w Polsce mafia, a w szczególności gang pruszkowski, miał opłaconych lekarzy wojskowych i kontakty na Wojskowej Akademii Technicznej.
– Ten szpital w pewnym momencie był nasz - stwierdził Masa. - Takie głośne zdarzenie - strzelanina, chcieli zabić Perszinga, postrzelili Florka. Gdzie wiezie pogotowie Florka? Do Pruszkowa. A co w Pruszkowie jest? Umieralnia. My nie mogliśmy się na to zgodzić, bo to nasz przyjaciel. Zawinęliśmy go stamtąd, policja nam nie przeszkadzała i zawieźliśmy go na Szaserów. Tam miał operację. Wszystko, co się działo, wszelkie rany postrzałowe leczyliśmy na Szaserów. Tam mieliśmy swoich profesorów, którzy za pieniądze robili wszystko - dodał Jarosław S.
– WSI zawsze działało na pograniczu przestępstwa i biznesu - mówił obecny świadek koronny. - Oni podczepiali się tam, gdzie mogli się podczepiać. To nie było jednak tak, że wszystkie interesy robi się z WSI. Jeśli coś robiliśmy, to jednak wiedzieliśmy, że najsilniejszą grupą przestępczą w Polsce było WSI, dlatego potrzebowaliśmy ich opieki - zaznaczył Masa.
Gadowski: Sokołowski powiedział kiedyś, że ten Pruszków i Wołomin to był takie mafie spod trzepaka
– Sokołowski powiedział kiedyś, że ten Pruszków i Wołomin to był takie mafie spod trzepaka - stwierdził Witold Gadowski. - To byli ludzie, którzy mogli zrobić napad, krzywdę, ale stopień wyrafinowania polegający na napad na tiry już był poza ich zasięgiem. Do tego potrzebni byli oficerowie, którzy mieli informacje. Większość z nich to byli agenci komunistycznych Służb Specjalnych. PRL sam w sobie był organizacją kryminalną, która miała światek kryminalny pod dużą kontrolą - stwierdził Gadowski.
– Wojskowa Bezpieka była nieco lepiej wyrafinowana, skuteczniejsza niż cywilna bezpieka i podlegała Moskwie bardziej niż władzom krajowym. Podam może jeden przykład. Kiedyś emocjonowaliśmy się gangsterem Jeremiaszem Barańskim, pseudonim "Baranina". Poznałem maklera, który był wspólnym maklerem pana Barańskiego i pana Dębskiego - inwestował ich pieniądze na giełdzie. Poznając pana maklera Rysia, poznałem też kulisy współpracy Baraniny i Dębskiego. Mogę powiedzieć tyle: Baranina była agentem Wojskowych Służb Polskich, Służb Austriackich. Jeremiasz Barański uznawany za największą postać światka kryminalnego był agentem wojskowym, jednocześnie współpracował ze służbami austriackimi należał do siatki Wiktora Buta, handlującej bronią. Jeremiasz Barański handlował nazwijmy to "wyrobami wojennymi" przemysłu austriackiego. I to była przyczyna śmierci Jeremiasz Barańskiego. Mógł on sobie opowiadać o polskim światku kryminalnym, ale jak zaczął sugerować, że opowie o interesach z bronią, tak natychmiast zapadł na ciężką chorobę, czyli powiesił się - mówił Gadowski.