– Nagle dopadło mnie czterech czy pięciu ochroniarzy. (…) Spacyfikowali mnie, wynieśli obok sceny, skuli mi ręce i nogi, wrzucili do furgonetki. Zaczęli mnie kopać po głowie, wyzywać od faszystów – powiedział jeden z uczestników festiwalu. Do tego brutalnego zdarzenia miało dojść na słynnym festiwalu w Kostrzynie. Informację podał portal tvp.info.
Pan Grzegorz dokładnie opowiedział o wydarzeniach, do jakich miało dojść podczas festiwalu.
– Byłem pod sceną. Poprosiłem młodego człowieka, żeby mi podstawił kolano, bo chciałem pomachać i zrobić zdjęcie wykonawcy, wokaliście – powiedział. Po chwili miało na niego napaść kilku ochroniarzy, dotkliwie pobić go i wrzucić do furgonetki.
Pan Grzegorz podkreślił, że byli to ludzie z ochrony – oznaczeni, w czarnych koszulkach. Stwierdził, że kiedy zaczął się bronić, ci kopali go jeszcze bardziej, a nawet zaczęli go dusić.
– Wywieźli mnie na obrzeża Kostrzyna, tam jeszcze raz mnie pobili. Ściągnęli mi z palca obrączkę ślubną w kształcie sygnetu, mówiąc, że to jest za podwózkę do tego lasu. Napsikali mi gazem, zanim mnie wywlekli z samochodu, potem wywlekli mnie jakieś 50 metrów do zagajnika. Tam mnie jeszcze raz pobili, jeszcze raz napsikali gazem, no i uciekli. Ja tam straciłem przytomność – mówił poszkodowany.