– Nie chciałabym, żeby Andrzej Duda wygrał wybory, bałabym się jego niekompetencji – stwierdził Małgorzata Kidawa-Błońska. Zdaniem rzecznik rządu, wystąpienie Ewy Kopacz podczas sobotniej konwencji Bronisława Komorowskiego nie było straszeniem PiS-em, a nazywaniem rzeczy po imieniu.
Premier Ewa Kopacz podczas sobotniej konwencji wyborczej udzieliła swojego poparcia ubiegającemu się o reelekcję Bronisławowi Komorowskiemu. W swojej retoryce powróciła do "starych sprawdzonych sposobów", czyli straszenia PiS-em. W dzisiejszym Salonie Politycznym Trójki rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska broniła premier i przekonywała, że jej wystąpienie nie było straszeniem, a nazywaniem rzeczy po imieniu. Przypomnijmy, że Kopacz przekonywała, że Jarosław Kaczyński boi się konfrontacji z Komorowskim i chowa się za technicznym kandydatem.
– Nie chciałabym, żeby Andrzej Duda wygrał wybory, bałabym się jego niekompetencji – przyznała Małgorzata Kidawa-Błońska.
Jej zdaniem, na niekorzyść Andrzeja Dudy przemawia to, że nie pokazał się dotąd jako polityk samodzielny. Rzecznik rządu dodała, że odnosi wrażenie, że w PiS tylko jedna osoba podejmuje decyzje – Jarosław Kaczyński – zaś inni politycy realizują jego scenariusz. – W PO nikt nikomu nie narzuca tego, co ma robić – przekonytwała.