Kardynał Kazimierz Nycz wygłosił homilię w czasie uroczystości św. Andrzeja Boboli- patrona Polski i metropolii warszawskiej. Metropolita wezwał wiernych do solidarności i jedności.
Centralne obchody odbyły się w sobotę w stołecznym sanktuarium poświęconym męczennikowi. W czasie mszy św. błagano za jego wstawiennictwem o łaskę ustania pandemii. Liturgię koncelebrował kustosz o. Waldemar Borzyszkowski SJ oraz w zastępstwie prowincjała zakonu, o. Tomasza Ortmanna SJ, o. Wojciech Żmudziński SJ.
W homilii kard. Nycz zwrócił uwagę na potrzebę budowania jedności zarówno na płaszczyźnie duchowej, międzyludzkiej, społecznej, jak i międzynarodowej. Jako niedościgły wzór postawił Trójcę Przenajświętszą, gdzie Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty stanowią jedno.
– O taką jedność Jezus modlił się za apostołów w Wieczerniku, ale także za tych, którzy dzięki ich słowu będą w Niego wierzyć, a więc możemy powiedzieć, że modli się za nas, ponieważ dzięki wierze apostolskiej należymy do Chrystusa– powiedział metropolita warszawski.
Przywołując słowa św. Pawła Apostoła zaapelował o jedność Kościoła w naszych czasach oraz o jedność we wszystkich społecznościach, które tworzą wyznawcy Chrystusa. Wymienił między innymi wspólnotę rodzinną i miejsca zamieszkania.
Zwrócił uwagę, że "brak mądrej jedności widać czasem w Kościele, w naszej Ojczyźnie, w Europie i na świecie, także w tym czasie pandemii".
Przyznał, że Polacy w trudnych i niebezpiecznych momentach historii zawsze potrafili się jednoczyć wobec ważnej sprawy, wyzwania czy zagrożenia. "To jest piękne. Problem leży w tym, żeby ta mobilizacja jedności, tak bardzie potrzebnej w trudnych momentach, nie była tylko na ten czas zagrożenia, ale aby trwała i została także po tym, w co jak wierzymy gorąco się skończy" - powiedział kardynał.
Zwrócił uwagę, trudny czas, to także moment ujawnia się ludzka słabość oraz pęknięcia jedności między człowiekiem a Bogiem, jak i pęknięcia w jedności między ludźmi. "Dlatego z tego miejsca, od relikwii św. Andrzeja Boboli musimy się upominać się o ludzi chorych i starszych, bo oni są najbardziej zagrożeni, o ludzi cierpiących na różne inne choroby, aby nie kazano im czekać do końca pandemii, kiedy może być już za późno, ale żeby także oni byli przedmiotem troski" – powiedział kard. Nycz.
Zwrócił również uwagę na trudną sytuację pracowników służby zdrowia, którzy są nie tylko narażeni na chorobę, ale także na agresywne reakcje społeczne wywołane przez lęk. "Musimy ich bronić przed ostracyzmem społecznym, tam gdzie mieszkają w blokach, na osiedlach, gdzie stawiają swoje samochody. Wiemy, bowiem, co się dzieje.” - powiedział.
Podkreślił, że agresja nie może być odpowiedzią na lęk i strach. "Nie takie musi być podejście chrześcijan, nawet w tym trudnym i niebezpiecznym czasie" – zaznaczył kard. Nycz nawiązując do reakcji społeczeństwa na sytuację na Śląsku.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że chrześcijaństwo sprawdza się właśnie w odniesieniu do drugiego człowieka. Jako przykład miłości i oddanej służby przywoła postać św. Andrzeja Boboli, który troszczył się zarówno w czasach pokoju, ale także wówczas, kiedy było trudno. "On szedł do chorych w czasie epidemii nie patrząc, że może się zarazić" – powiedział kardynał nazywając go "atletą miłości Boga i bliźniego". Przypomniał również postać Edmunda Wojtyły i kapłanów, którzy w obozie nazistowskim w Dachau szli do ludzi chorych sami umierając w wyniku zarażenia.