Gościem red. Ryszarda Gromadzkiego w wieczornej rozmowie Telewizji Republika "W Punkt" była Kaja Godek z fundacji "Życie i Rodzina". – Nie wycofam się ze swoich słów, powiedziałam prawdę. To sprytna akcja. Od 24 godzin jestem bombardowana informacjami, że będzie proces. To zmasowana akcja, bardzo dobrze skoordynowana. Jestem w sytuacji, że nie mogę nic powiedzieć na swoją obronę – wskazała aktywistka.
15 osób pozwało Kaję Godek o ochronę dóbr osobistych. Żądają by działaczka fundacji Życie i Rodzina przeprosiła za swoje słowa o "dziwnej orientacji" i "zboczeniu" osób homoseksualnych, które padły w maju na antenie Polsat News. Dziennik "Irish Times "wskazuje nawet, że świadkiem w procesie o naruszenie dóbr osobistych może być premier Irlandii Leo Varadkar, zadeklarowany homoseksualista. Burza medialna wokół osoby pani Godek wciąż nie cichnie. Okazuje się, że sama zainteresowana nie widziała jeszcze na własne oczy żadnego pozwu.
– Pan Paweł Rabiej powiedział do mnie niegdyś, że takie dzieci jak moje powinno móc się zabijać. Pozwu jeszcze nie miałam szansy przeczytać. Jednym z organizatorów przeciw mnie jest stowarzyszenie "Miłość Nie Wyklucza". Oni sami sobie przeczą. To kolejna odsłona hejtu na ludzi, którzy mówią prawdę – rozpoczęła Godek, odnosząc się do zmasowanego ataku na swoją osobę.
"Poszkodowani" oczekują od Kai Godek 30-sekundowego spotu, w którym przeprasza za swoje słowa. Podkreślają przy tym, że nie zależy im na pieniądzach. Innego zdania jest pozwana, która przedstawiła w naszym studiu szybką kalkulację.
– Nie ma dwóch milionów homoseksualistów w Polsce. Jest silne homolobby, jednak to mniejszość. Są opłacani aby robić duży zamęt. 30-sekundowy spot wyemitowany 50 razy na antenie Polsat News to koszt ok. kilkudziesięciu tysięcy złotych. Homolobby chce mnie zniszczyć również finansowo – tłumaczyła.
– Nie wycofam się ze swoich słów, powiedziałam prawdę. To sprytna akcja. Od 24 godzin jestem bombardowana informacjami, że będzie proces. To zmasowana akcja, bardzo dobrze skoordynowana. Jestem w sytuacji, że nie mogę nic powiedzieć na swoją obronę – kontynuowała.
– Na portalach irlandzkich wisi fragment programu Polsat News z dorobionymi angielskimi napisami. Tak pokazuje się jakie straszne rzeczy padają w Polsce. Nie wypieram się tego, co powiedziałam. Być może potrzebujemy takiej debaty – zauważyła.
– Osoby, które zapowiadają pozew przeciw mnie, wypowiadali się wprost: chcemy stworzyć nowy standard orzecznictwa. Chodzi jednak wprowadzenie nowych rozwiązań prawnych. Mamy do czynienia z miękkim totalitaryzmem. Będą kolejne odsłony tego spektaklu. To zemsta za działalność pro-liferską i pro-rodzinną – wskazała Godek.
"Publiczne zgorszenie"
Przemysław Staroń jest nauczycielem etyki, historii sztuki, filozofii i wiedzy o kulturze. Od dziewięciu lat uczy w II Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Chrobrego w Sopocie. To właśnie jego uhonorowano w tym roku tytułem Nauczyciela Roku, który przyznaje "Głos Nauczycielski". Tuż po swojej publicznej przemowie wśród nastolatków, poprosił na scenę swojego… partnera. Przemysław Staroń wszak jest zadeklarowanym homoseksualistą.
– To publiczne zgorszenie. Jest pytanie ile takich wyskoków będziemy tolerować. Organizuje się takie spotkania wśród młodzieży. Rodzice, którzy się temu sprzeciwiają, często słyszą zarzut jakoby byli zacofani. My, konserwatyści, nie możemy dać sobie przypiąć takiej łatki. To my mówimy prawdę, my mamy rację, to my jesteśmy normalni – przekonywała aktywistka.