29 listopada 2016 r. we Wrocławiu w własnym domu zatrzymany został przez CBA Józef Pinior. Za Piniorem wstawił się Władysław Frasyniuk, przywołując sprawę pieniędzy „Solidarności”, której Pinior był rzecznikiem finansowym. Wtedy po raz kolejny wróciło pytanie, gdzie tak naprawdę trafiały pieniądze „Solidarności”.
– „Solidarność” jako związek zawodowy dysponowała składkami swoich członków i innymi wpływami, które zabezpieczano, jak to było w zwyczaju, w banku, bo trudno było trzymać to w związkowej kasie. W skali Dolnego Śląska, tych członków związku, od czerwca, po formalnym zjednoczeniu, było niespełna milion. Te kwoty były więc kwotami znaczącymi. Zdawano sobie również sprawę, że państwowy bank, kontrolowany przez partię i państwo, nie musi być tym odpowiednim schowkiem dla związkowej gotówki, co też w momencie pierwszego poważnego kryzysu, jaki miał miejsce w marcu 1981 r. nastąpiło. Część tych funduszy, 10 milionów, wycofano i złożono w depozycie u arcybiskupa Gulbinowicza. To był sygnał, że można pieniądze z banku zabrać i w sposób sensowny zabezpieczyć – zauważył prof. Włodzimierz Suleja, historyk.
"80 milionów było znaczną kwotą, ale nie były to kosmiczne pieniądze"
– W momencie kiedy zaczął się proces wiodący do konfrontacji, na Dolnym Śląsku było przekonanie, że jeśli dojdzie do tego typu zdarzenia, to owe aktywa związkowe przepadną. Podobnie jak cały związkowy majątek. To legło u podstaw akcji kilku działaczy związkowych, którzy uzyskali zgodę Władysława Frasyniuka. To było zrobione przez Piotra Bednarza, czyli wiceprzewodniczącego, Józefa Piniora, czyli skarbnika, przez Stanisława Huskowskiego i Tomasza Surowca. Zabrano tydzień przed stanem wojennym, w podobny sposób, jak w marcu 1981 r. Teraz zabrano całą kwotę, 80 milionów złotych, co było znaczną kwotą, ale nie były to kosmiczne pieniądze. Nie do końca wyglądało to jak w dobrze swoją droga zrobionym filmie. Pieniądze trafiły do kurii biskupiej, do arcybiskupa Gulbinowicza. Nastał stan wojenny, wiadomo było, że na wszystkich związkowych aktywach położono twardą rękę władzy. Natomiast te pieniądze zostały i mogłyby zostać zagospodarowane, chociaż nie było to sprawą prostą. Droga z kurii do tej organizującej się konspiracji, nie była drogą przećwiczona i wcześniej ustaloną – dodał prof. Suleja.