Antycelebrytyzm to jedno z najważniejszych zjawisk, które zmieniły Polskę w ostatnich latach. Żarty młodych patriotów i konserwatystów z głupoty celebrytów rozbiły narrację „Gazety Wyborczej” z lat 90., w myśl której jej środowisko górowało intelektualnie nad resztą świata. Przekaz, w którym można być jednocześnie subtelnym intelektualistą i gwiazdą Pudelka, okazał się w czasach mediów społecznościowych nie do obronienia. Tymczasem oni nie potrafili zrezygnować ani z jednego, ani z drugiego. W efekcie stracili to pierwsze, czyli status intelektualistów. A jednocześnie osłabili to drugie, czyli wpływ celebrytów na zwykłych Polaków - pisze w najnowszym numerze miesięcznika "Nowe Państwo" Piotr Lisiewicz.
Teatr Jandy bez pieniędzy z rządu – słuchaj, człowieku,/ Z czego ma się on utrzymać? Serio? Z biletów?/ Lis bez pracy, gdzieś tam siedzi w Onecie,/ A wille opłacać trzeba. No wiecie przecież” – kpi z celebrytów w utworze „Jestę celbrytę” raper Evtis, czyli narodowiec Mariusz Chojnacki z Poznania.
Kup kubek „Jestę celebrytę”
W internecie można kupić już kubki z hasłem „Jestę cebrytę”. Evtis nie uznaje autocenzury i ani odrobinę nie boi się oskarżeń, że jego poglądy sprzyjają temu czy innemu. I parodiuje przekaz celebrytów z Pudelka: „Bo wolności trzeba bronić, a Kaczafi ją zabiera,/ Mam nadzieję, że na pomoc z wojskiem przybędzie Angela./ Europa umiera? Co za bzdury./ Muzułmanie wypełnią demograficzne dziury!/ Kornik w Polsce dobry, nie należy drzew wycinać./ Tak się martwię, jak ta nasza zatroskana Kinia,/ U sąsiada kornik zły, tam wycinka to jest racja./ Oj tam, oj tam, wszyscy głośno konstytucja! Demokracja!”.
Raper za nic ma także poglądy, które poprzez celebrytów narzucane są ogłupianym Polakom: „Jeszcze jedna koleżanka, ta co małe ma mieszkanie,/ Dla niej normą jest skrobanka, nic dziwnego, drogie panie!/ Po co rodzić? Ciasno w domu, usunąć sobie wolę!/ Ale apeluję razem z nią: adoptujcie pszczołę!”.
Narodowiec Evtis specjalizuje się w szydzeniu z celebrytów, ale akurat w tej sprawie scena hip-hopowa od prawa do lewa, rzecz jasna z wyjątkiem ewidentnych hip-hopowych celebrytów, wydaje się dość zgodna. Nie ma większego obciachu od celebryty. Niekoniecznie ze względu na jego poglądy, lecz dlatego, że jest on medialną wydmuszką, kimś, kto jest znany z tego, że jest znany. Niechęć do celebrytów łączy ludzi niezależnych ponad ideologiami. Jest wyznacznikiem elementarnej inteligencji, rozumienia świata dookoła.
Zwolennicy PiS żartują, zwolennicy PO milczą
Celebryci to temat, o którym poważni publicyści nie rozmawiają. No bo jak rozmawiasz, to sam się stajesz częścią celebryckiego show. Tak to się kręci. No a jeśli już dojdzie na gruncie prywatnym, w jakimś mieszanym politycznie towarzystwie, do dyskusji o celebrytach? Wtedy rozmowy wyglądają tak, że po stronie zwolenników PiS i reszty prawicy żarty z celebrytów są czymś oczywistym. Paradoksalnie, podobnie jest po stronie lewicy z okolic Partii Razem czy Federacji Anarchistycznej. Adrian Zandberg szydził z celebrytyzmu na portalu Gazeta.pl: „Ten ciągły konkurs na lidera to prezent dla Kaczyńskiego. PiS mówi o tym, jakiej chce Polski, a potem wciela to w życie. Reszta sceny politycznej stara się w tym czasie jak najlepiej obsłużyć oczekiwania publicystów. Ta licytacja skończyła się już marnie dla kilku kandydatów na zbawcę narodu. Najpierw kazano kochać Mateusza Kijowskiego. Potem do roli zbawcy przymierzali się Ryszard Petru i Władysław Frasyniuk. Teraz znów trwa rozpaczliwe poszukiwanie celebryty, któremu można by zmontować jakiś kolejny ruch poparcia”. A zwolennicy PO? Milczą lub wzruszają ramionami. Nie ma co o tym rozmawiać. Jesteśmy ponad to. No ale skoro jesteśmy ponadto, to jednak milcząco przyznajemy, że to jest głupie. Czyli nasza propaganda jest głupia. A to już niedobrze.
No więc powiem oczywistość, ale rzadko wypowiadaną. Zapomnijmy o wersji, zgodnie z którą celebryctwo to tylko środek odmóżdżający dla Polaków, w którym biorą udział odmóżdżone gwiazdy. To wszystko prawda, ale dalece niecała. Ten spektakl ma reżyserów, którzy używają celebrytów jako narzędzia do panowania nad zwykłymi Polakami.
To jest przemysł, w którym nie przypadkiem obok postaci, których fizjonomie nie zdradzają śladu myśli na twarzy, pojawiają się dziennikarze polityczni jak Justyna Pochanke, Kinga Rusin, Monika Olejnik, Beata Tadla, Agata Młynarska, Tomasz Lis czy Piotr Kraśko. Portale plotkarskie służą poszerzaniu ich siły rażenia, gdy chodzi o polityczną propagandę. Polubiliśmy kogoś, bo biega, skacze, przeżywa romanse albo się odchudza? To i chętniej mamy posłuchać go, gdy mówi nam, na kogo głosować. No może nie aż tak daleko – raczej gdy straszy, na kogo nie głosować na pewno!