Sąd w Rzeszowie wydał wyrok w procesie karnym wytoczonym przez szpital „Pro Familia” działaczom Fundacji PRO – Prawo do Życia Jackowi Kotuli i Przemysławowi Syczowi. Sędzia warunkowo umorzył postępowanie na dwa lata, uznając, że obrońcy życia przekroczyli granice dozwolonej krytyki.
Kotula i Sycz zostali oskarżeni o zniesławienie szpitala. Mieli tego dokonać przez organizowanie pikiet i informowanie, że szpitalu zabija się dzieci w ramach aborcji eugenicznych.
Umorzenie postępowania przy orzeczeniu winy oznacza, że przez dwa lata działacze nie mogą robić pikiet. Mają też zapłacić po 8 tys. zł na fundację penitencjarną. Co więcej, sąd ogłosił też przepadek trzech banerów, zarekwirowanych w czasie pikiety przez policję.
W ocenie sądu, pielęgniarka Agata Rejman, która ujawniła aborcyjne praktyki szpitala "Pro Familia", składała „nieszczere zeznania”. Warto dodać, że kiedy Kotula i Sycz chcieli wezwać na świadków innych pracowników placówki, którzy mieli potwierdzić wersję Rejman, sąd odrzucił wniosek.
Po odczytaniu wyroku dziennikarze i uczestnicząca w rozprawie publiczność została wyproszona z sali. Decyzję argumentowano dobrem Agaty Rejman.
Jak informowaliśmy w styczniu, Rejman podczas jednej z rozprawa zeznawała o praktykach stosowanych w szpitalu "Pro Familia". – Przez półtorej godziny pani Agata Rejman mówiła takie rzeczy, że gdyby pan słyszał, to włosy by panu stanęły na głowie – mówił jeden z uczestników rozprawy. – Sędzia wie, że te położne i pielęgniarki biorące udział w zabijaniu dzieci przeżywają ogromną traumę – dodał rozmówca "Naszego Dziennika". Uczestnik opowiadał, że według relacji położnej, aborcje w szpitalu "Pro Familia" były dokonywane nawet na 5-6 miesięcznych chorych dzieciach, które są z łona matki wyciągane za nóżki, często rozrywane na pół i wrzucane do wiadra.