Inwigilacja dziennikarzy. Kopacz: Nie miałam żadnych sygnałów, że są na podsłuchu
Ewa Kopacz oświadczyła w TVP1, że gdy sprawowała funkcję premiera, nie dotarły do niej żadne informacje na temat inwigilacji dziennikarzy. O tym, że taka sytuacja miała miejsce poinformował minister koordynator ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński.
W poniedziałek nazwiska dziennikarzy śledzonych za rządów koalicji PO-PSL ujawnił tygodnik "Do Rzeczy". Jak wynika z ustaleń Cezarego Gmyza, służby specjalne inwigilowały prawie cały dział krajowy "Rzeczpospolitej", redaktorów naczelnych tygodników "w Sieci" i "Do Rzeczy", a także dziennikarzy, m.in. Wojciecha Sumlińskiego oraz związanego z TVN Bartosza Węglarczyka.
Jak mówiła Ewa Kopacz w programie "Polityka przy kawie", założenie podsłuchu bez zgody sądu jest przestępstwem. – Jeśli ktoś wie, że taki proceder miał miejsce, powinien złożyć zawiadomienie do prokuratury. Ja nie miałam żadnych sygnałów o tym, że podsłuchiwani są dziennikarze – stwierdziła była premier.
Lista Kamińskiego
Mariusz Kamiński, koordynator ds. służb specjalnych, powiedział podczas lutowego posiedzenia sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych, że jest w posiadaniu listy 48 dziennikarzy, których za rządów koalicji PO-PSL inwigilowała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Polityk zaznaczył, że w specsłużbach wciąż trwa audyt, dlatego nazwisk może być więcej.
– To jest informacja oficjalna. Mam nadzieję, że już na najbliższym posiedzeniu Sejmu będę mógł w pełni przekazać informacje dotyczące okoliczności tej sprawy członkom komisji ds. służb specjalnych. Na pewno lista tych dziennikarzy zostanie przekazana posłom. Będziecie mieli państwo wówczas pewność, że takie wydarzenia miały miejsce – mówił Kamiński. CZYTAJ WIĘCEJ
CZYTAJ TAKŻE:
"Do Rzeczy": Dziennikarze na podsłuchu. Gmyz ujawnia nazwiska