Gójska: Stuhr i jego brudni sąsiedzi
"Pogarda dla innych, negowanie ich wartości jest zaprzeczeniem demokracji. I to właśnie wyziera z każdej politycznej wypowiedzi aktora, Jerzego Stuhra" - pisze Katarzyna Gójska w swoim felietonie na łamach "Gazety Polskiej".
„– Mieszkam na wsi, obserwuję ludzi od 30 lat. To się tliło i nagle doszło do głosu.
– Co ma pan na myśli?
– Mówię o takim zaprzaństwie, o narodzie gnuśnym, nacjonalistycznym i antysemickim. O lenistwie, brudzie, wewnętrznym niechlujstwie, nieposzanowaniu prawa. Chcieli u nas na wsi zrobić kanalizację. Mówię – no wreszcie. Ale firma wykonawcza pokazała mi listy, jakie dostała od ludzi. »Nie będą Żydy po mojej ziemi orać« – pisali” – oto fragment rozmowy, którą gazeta Michnika opublikowała z Jerzym Stuhrem. O kim mówi aktor w tym cytacie? O wyborcach Prawa i Sprawiedliwości.
O strasznych ludziach reprezentujących cały, wyliczony przez niego katalog obrażających cech. Z innej wypowiedzi można wywnioskować, iż Stuhr już nie widzi nadziei na to, by to, co „doszło do głosu”, zmienić. Żałuje, iż kiedyś do tej czerni nie wysłano na przykład Wałęsy, który być może miałby największe szanse, by dotrzeć do niej i wyciągnąć z „brudu” czy „lenistwa”. To nie pierwsza wypowiedź krakowskiego aktora utrzymana w stylu najgorliwszych funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z lat 40. i 50. (stąd nie dziwi, iż znajduje się na nią miejsce na łamach tytułu Michnika). Ich język obfitował w określenia pełne najdzikszej pogardy dla wszystkich, którzy polskości nie chcieli zastąpić zestawem cech zaimportowanych ze Wschodu. W każdym totalitaryzmie wróg ma być odrażający – nieczłowieczy. Pogarda dla innych, negowanie ich wartości jest zaprzeczeniem demokracji. I to właśnie wyziera z każdej politycznej wypowiedzi tego aktora.
Stuhr nie potrafi poprzestać na niezgadzaniu się z oponentami politycznymi, musi ich poniżyć. Przeciwstawia im „bohatera” – w rzeczywistości tajnego współpracownika bezpieki, donoszącego na kolegów, ostro targującego się z SB o stawki za informacje.
Wypowiedzi aktora z Krakowa to w rzeczy samej doskonała charakterystyka postkomunistycznych relacji w Polsce.
Nic dodać, nic ująć.