Ekspert o sytuacji w polskim górnictwie: Trzeba wprowadzić instytucjonalne wsparcie dla polskiego eksportu
O sytuacji w krajowym sektorze górnictwa węgla kamiennego rozmawialiśmy z Dawidem Salamądry, Redaktorem Naczelnym Polishcoaldaily.com i b. Pełnomocnikiem Zarządu ds. Rynku Węgla w WSE InfoEngine SA (Grupa Kapitałowa GPW):
Telewizjarepublika.pl: Jak oceniasz ostatnie działania rządu Beaty Szydło w sektorze górniczym?
Póki co mamy ze strony rządzących tylko sporo obietnic, niewiele zdążyli wiele zrobić. Mieliśmy na barbórkę zapowiedź wykupu węgla ze zwałów przez Agencję Rezerw Materiałowych – pomysł może niezbyt rozwojowy, ale pozwoli górnictwu złapać na kilka miesięcy oddech i może do tego czasu znajdą się jakieś nowe pomysły. Żywy jest też ciągle budzący skrajne emocje u związkowców z górnictwa i energetyki koncept tworzenia koncernów paliwowo-energetycznych, gdzie dysponujący gotówką producenci prądu zamienią swoje zyski i oszczędności na... możliwość posiadania własnych kopalń [śmiech]. Ale do tego też jeszcze daleko, bo powołane m.in. w tym celu Ministerstwo Energii, jakkolwiek kuriozalnie to nie zabrzmi – nie ma jeszcze nadzoru nad energetyką.
Jak na tym tle wypadała poprzednia władza?
Nijak. Domeną rządu Ewy Kopacz było omijanie tych problemów szerokim łukiem. O ile sprawdziło się to w przypadku kryzysu finansowego czy szczepionek, o tyle w górnictwie tylko pogłębiało zapaść. Na przełomie 2013/14 Ewa Kopacz rozpętała sporych rozmiarów shitstorm - pozwolę sobie nie tłumaczyć na polski - zapowiadając głęboką restrukturyzację polskiego górnictwa. Kiedy związkowcy pokazali jej swoją siłę to szybko wycofała się ze wszystkiego i niespodziewanie, ku zaskoczeniu całej branży ogłosiła swój wielki sukces. Nikt do końca nie wiedział na czym ten sukces polega, bo nie zrobiono absolutnie nic, ale przekaz poszedł w Polskę. Podobnie było na przełomie września i października, kiedy wszyscy czekali w napięciu na obiecaną Nową Kompanię Węglową – ożywczy, zdrowy finansowo podmiot, który będzie w końcu działał na rynkowych zasadach i przestanie generować straty. Nagle wyszedł minister Czerwiński i ogłosił, że przeniesie udziały KW do Towarzystwa Finansowego Silesia, czyli jedyne co miało być zrobione to wprowadzenie pośrednika w nadzorze właścicielskim. Czerwiński przekonywał jednak, że obietnice z porozumienia styczniowego zostały spełnione.
Czy sytuacja w górnictwie węgla kamiennego jest naprawdę jest tak beznadziejna? Podobno nie opłaca się prowadzić tego interesu przy tak niskich cenach.
Faktycznie, niskie ceny są problemem dla całego światowego górnictwa, ale tego typu ryzyko jest wpisane w prowadzenie biznesu na taką skalę. Po za tym, biadolenie że ceny spadły do poziomu 50 dolarów za tonę to trochę przesada, bo jeszcze w 1999 roku mieliśmy węgiel nawet po 27-29 dolarów, a w ogóle po raz pierwszy ceny przeskoczył magiczną linię 50 dolarów dopiero w roku 2003. Problemem dla Polski są tutaj przede wszystkim zbyt wysokie koszty, które od 2007 roku poszybowały w górę z zatrważającą szybkością. Narzekanie na niskie ceny przypomina trochę człowieka przywiązanego do kotwicy na dnie jeziora, krzyczącego że tonie bo poziom wody w zbiorniku jest za wysoki.
Czy problemem nie są sami górnicy? Ich wysokie płace, dodatki, no i związki zawodowe? Tak nas przekonywały media podczas strajku w JSW.
Udział kosztów zatrudnienia w całym koszcie produkcji węgla jest bardzo wysoki, w samej Kompanii wynosi aż 57%. Społeczeństwo ma prawo być podirytowane faktem, że mimo kryzysu w branży ciągle przysługują im trzynastki, czternastki, deputaty wypłacane w gotówce, barbórki i ołówkowe. Ale znowu – górnicy sami sobie taki poziom płac i dodatków wypracowują, a na wypłaty brakuje głównie dlatego, że lwia część przychodów górnictwa jest zamiatana po cichu do Skarbu Państwa.
Jeśli chodzi o związki zawodowe – na pewno są one głównym hamulcem restrukturyzacji sektora, ale nie można się im dziwić, że zrywają się z krzeseł na dźwięk słowa „restrukturyzacja”. Przez ostatnie 25 lat zatrudnienie zmniejszyło się z ponad 400tys. pracowników w 1990 do 94tys. obecnie, a koszty ciągle rosną i kryzys się pogłębia. Spółka tzw. Restrukturyzacji Kopalń ma w swoim statucie jako główne zadanie zapisaną „likwidację zakładów górniczych”.
To czy są w ogóle jakieś możliwości na wyjście z sytuacji? Prywatyzacja całego sektora?
Prywatyzacja to na pewno docelowo dobre rozwiązanie, często przywołuje się tutaj przykłady lubelskiej Bogdanki albo kopalni Silesia, która już była spisana na straty a teraz przynosi zyski. Ale prywatyzowanie sektora który znajduje się w dołku nie przyniesie mu niczego dobrego, a może i nawet doprowadzi do jego kompletnego upadku. A należy pamiętać, że nie chodzi tutaj tylko o względy czysto ekonomiczne, ale także bezpieczeństwo energetyczne Państwa, oparte w znakomitej większości na węglu kamiennym.
Jeżeli górnictwo ma przetrwać w formie podobnej do obecnej, to przede wszystkim musi uzdrowić i urynkowić procesy produkcyjne i w miarę możliwości dopasowywać produkcję do oczekiwań klientów. Nie może być tak, że dyrektorzy kopalń są rozliczani z wolumenu wydobycia, a kondycję spółek ocenia się całościowo. Stawiałbym tutaj na większą samodzielność każdego zakładu oraz premiowanie tych, które potrafią zbilansować produkcję ze sprzedażą, tak jak ma to miejsce w kopalniach prywatnych. Po za tym trzeba szukać rozwiązania na odzyskanie rynków zagranicznych.
Trzeba szukać nowych rynków zbytu?
Nie trzeba ich szukać, wszyscy doskonale wiedzą gdzie węgiel możemy sprzedawać. Z uwagi na m.in. rentę geograficzną najlepszą opcją jest oczywiście UE, zużywająca rocznie blisko 200 milionów ton. Wprawdzie nasz węgiel jest obecnie trochę za drogi, ale też nie cena jest największym problemem, tylko parametry jakościowe. Wiosną KW prowadziła promocyjną sprzedaż na eksport po cenach dwa razy niższych niż koszty wydobycia a i tak nie udało się jej jakoś znacząco odbić utraconych klientów. Przypomnę tutaj, że jeszcze przed wstąpieniem do Unii eksportowaliśmy grubo ponad dwa razy więcej węgla niż teraz.
Jeżeli dzisiaj nie możemy konkurować tam na zasadach rynkowych, to trzeba wprowadzić instytucjonalne wsparcie dla polskiego eksportu. Pierwsze pomysły i projekty już istnieją, może uda się nimi zainteresować Ministerstwo Energii.