Za komuny obstawiał atak na kościół św. Marcina, teraz chce, by do Ziobry wysłać antyterrorystów
Były antyterrorysta i poseł SLD Jerzy Dziewulski snuje plany zatrzymania Zbigniewa Ziobry. Przed oblicze nielegalnej komisji ds. Pegasusa mieliby dostarczyć posła Prawa i Sprawiedliwości antyterroryści. Tak przynajmniej sugeruje Dziewulski, który w dziedzinie zwalczania opozycji jest prawdziwym ekspertem.
Zdaniem Dziewulskiego, skoro Ziobro wspominał o tym, że posiada "arsenał broni", to należy postępować zdecydowanie. "Słowa te były skierowane poniekąd do tych, którzy mają po niego przyjść, czyli policjantów. Jeśli twierdzi, że nie chce nikomu zrobić krzywdy, to po co mówi o broni?" – oburzył się Dziewulski w rozmowie z "Faktem".
"W tej sytuacji policja musi podjąć decyzję, czy idzie z formacją, która jest przygotowana na wszystkie ewentualności. Nie sądzę, żeby byli wykorzystani funkcjonariusze w pełnym uzbrojeniu antyterrorystycznym, natomiast mogą to być antyterroryści po cywilnemu w asyście funkcjonariusza umundurowanego. Tak bym to rozegrał. Nie chodzi o to, żeby demonstrować nadmierną siłę, tyczy się to wyłącznie przygotowania na wszelki wypadek. Policja musi przewidywać ewentualne zagrożenia. (...) Nikt nie ma prawa do oceny taktyki policyjnej. Skierowałbym ludzi profesjonalnie przygotowanych do wszelkiego rodzaju działań. Niekoniecznie w mundurach i z długą bronią. To byłby samodzielny pododdział antyterrorystyczny z Warszawy", zalecił Dziewulski.
Dziewulski może być wymarzonym ekspertem dla tego typu działań dla koalicji 13 grudnia, a zwłaszcza bodnarowców. W tym roku upływa 42 lata od ataku komunistycznej MO na kościół św. Marcina w Warszawie, w którym w tym czasie mieścił się Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności. Jak przypomniała, jeszcze w 2017 roku, Marzena Paczuska, Jerzy Dziewulski "obstawiał atak i bicie opozycjonistów w kościele".
Atak ten został uznany w 2007 roku przez sąd za komunistyczną zbrodnię. Przebieg akcji opisała wówczas szczegółowo "Gazeta Wyborcza".
"Wieczorem 3 maja 1983 r. w czasie niepodległościowej manifestacji na warszawskiej Starówce grupa funkcjonariuszy MO i SB wtargnęła do kościoła św. Marcina i przylegającego klasztoru ss. Franciszkanek, gdzie mieścił się Komitet Prymasowski. Dużym kamieniem wyważyli drzwi do komitetu, ułamkami mebli bili ludzi. Zdemolowano aptekę z darami. Cztery osoby przeciągnięto przez płot, zaciągnięto do milicyjnego stara. Nocą wywieziono je do Kampinosu. Grożono śmiercią, że wykopane są już doły. Sad ustalił, że to Misztal [b. naczelnik wydziału zabezpieczenia Komendy Stołecznej MO] wydał Smudze [kierowca milicyjnego stara w tym wydziale] polecenie wywiezienia zatrzymanych w odludne miejsce i wypuszczenia. Porwani to Wojciech Sawicki, Włodzimierz Żarnecki, Jacek Sieradzki i Łukasz Kądziela oraz dwoje przypadkowych świadków. To ich wersji sąd dał wiarę. Za kłamstwa uznał tłumaczenia milicjantów, że wtargnęli do kościoła przypadkiem, w "pościgu za dwójką młodych ludzi rozrzucających ulotki". W PRL wewnętrzna komisja MSW uznała te zdarzenia za "wykroczenie dyscyplinarne". Akt oskarżenia powstał dopiero w 1993 r. - To była zorganizowana akcja przeciwko opozycjonistom, naruszenie podstawowego prawa człowieka do wolności - ocenił na zakończenie procesu I instancji sędzia Mariusz Iwaszko. (...) sąd odwoławczy podkreślił, że do interwencji nie było podstaw, a uprowadzenie członków Komitetu dokonano "ze szczególnym udręczeniem". I że słuszne też było zakwalifikowanie tej sprawy jako zbrodni komunistycznej, co zapobiegło jej przedawnieniu. - Mam nadzieję, że oskarżeni odbędą karę - powiedział po procesie Włodzimierz Żarnecki, oskarżyciel posiłkowy, w 1983 r. najciężej pobity, bo broniąc się, rzucił gaśnicą w milicjantów, i jedyny, który towarzyszył tej sprawie przez wszystkie lata. I dodał, że nie wszyscy ponieśli odpowiedzialność, bo dla takiej akcji musiało być z "góry" przyzwolenie, a nad Misztalem (skazanym w 2007 roku na 2,5 roku) i Smugą (skazanym na 2 lata) roztaczano "parasol ochronny".
W 2017 roku, gdy Onet zrobił z Dziewulskiego... opozycjonistę, jego rolę w ataku na kościół przypomnieli internauci.
"Wydział ,w którym służył za komuny Dziewulski podlegał SB. Był m.in. podwładnym mjr. SB Edwarda Misztala, szefa antyterrorystów", napisał twitterowicz Ganoes Paran, a Marzena Paczuska uzupełniła" "I to Misztal ze swoimi był w klasztorze i tłukł ludzi. Dziewulski twierdzi, że był na zewnątrz w samochodzie..."
Wcześniej, w grudniu 1981, na krótko przed wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego, Jerzy Dziewulski brał udział w stłumieniu strajku okupacyjnego studentów i pracowników Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej w Warszawie. Był jednym z autorów planu zajęcia szkoły i jednym z dowodzących akcją.
Wymarzony ekspert, ale i praktyk, dla koalicji 13 grudnia.
Źródło: Do Rzeczy, Fakt, x.com/Marzena Paczuska, Gazeta Wyborcza, wiara.pl, Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X