Czy najstarsza polska firma, której początki można datować na X wiek, a która pod obecną nazwą - Poczty Polskiej - funkcjonuje od 1562 roku, gdy powołał ją do istnienia ostatni z Jagiellonów król Zygmunt August, przestanie istnieć za "panowania" Donalda Tuska? Od dłuższego czasu słychać sygnały o złej kondycji finansowej spółki. Na czwartek pocztowcy zapowiedzieli strajk ostrzegawczy.
Czy najstarsza polska firma, której początki można datować na X wiek, a która pod obecną nazwą - Poczty Polskiej - funkcjonuje od 1562 roku, gdy powołał ją do istnienia ostatni z Jagiellonów król Zygmunt August, przestanie istnieć za "panowania" Donalda Tuska? Od dłuższego czasu słychać sygnały o złej kondycji finansowej spółki. Na czwartek pocztowcy zapowiedzieli strajk ostrzegawczy.
Z nieoficjalnych ustaleń "Dziennika Gazety Prawnej" wynika, że w najbliższych dniach planowane jest walne zgromadzenie akcjonariuszy Poczty Polskiej, które zadecyduje o dalszym jej losie.
"Celem walnego zgromadzenia akcjonariuszy Poczty Polskiej będzie podjęcie uchwały o dalszym istnieniu narodowego operatora pocztowego. Konieczność podjęcia takiej decyzji wynika z zapisów Kodeksu spółek handlowych, któremu podlega Poczta Polska jako spółka akcyjna", czytamy w materiale "DGP".
"Brak podjęcia natychmiastowych działań naprawczych może przybliżyć Pocztę do upadłości" — stwierdził rozmówca gazety.
Tymczasem na czwartek w godz. 8-10 pracownicy Poczty Polskiej zaplanowali strajk ostrzegawczy. "Walczymy o nasze wynagrodzenia i miejsca pracy. 80 proc. z nas ma wynagrodzenie zasadnicze na umowę o pracę na pełny etat na poziomie 4023 zł (tj. poniżej minimalnego wynagrodzenia w Polsce)" — przekonują związkowcy.
Jak pisze "DGP", to kolejny finansowy problem dla spółki, bo postulaty związkowców miałby kosztować ponad miliard złotych rocznie.
Kwestia podwyżek choć poważna (80 proc. pracowników Poczty Polskiej ma minimalną pensję) to jednak w obecnej sytuacji pocztowców problem drugorzędny w sytuacji, gdy tysiącom z nich grozi bezrobocie. Jak ujawniła "Rzeczpospolita", znaczna redukcja zatrudnienia to element planu" reanimacji firmy".
"Chodzi o pozbycie się z budżetu firmy „średniorocznie” ponad 5 tys. etatów. A to oznacza, że – jak wyliczają związkowcy PP – z firmy odejść może nawet ponad 10 tys. osób. Wiele wskazuje na to, że bez zwolnień grupowych się nie obejdzie. W czerwcu lub lipcu br. ma zostać natomiast wypowiedziany układ zbiorowy pracy", czytamy w "Rzeczpospolitej".
Związkowcy podkreślają, że drakońskie plany zarządu firmy przyniosą biedę nie tylko pocztowcom i ich rodzinom, ale także odbiją się na klientach PP. Planowane (i już częściowo wdrażane w życie) są decyzje dotyczące likwidacji placówek, zmniejszenia liczby czynnych okienek, skrócenia czasu pracy urzędów oraz rezygnacji z pracy na dwie zmiany. "To irracjonalne działania, które ograniczą dostęp do usług pocztowych zwłaszcza w mniejszych miejscowościach oraz wpłyną na terminowość dostarczania przesyłek", alarmują pracownicy (jeszcze) Poczty Polskiej.
Problemy będą mieć jednak nie tylko mieszkańcy wsi i małych, a także średnich miast. Nawet mieszkańcy dużych aglomeracji miejskich odczują skutki programu oszczędnościowego w Poczcie Polskiej.
Jak poinformowało właśnie Radio Katowice, klienci placówki Poczty Polskiej, która znajduje się przy ul. Pocztowej 9, wkrótce stracą możliwość korzystania z niej. Istniejąca od 131 lat placówka ma zostać zamknięta w ramach "optymalizacji sieci placówek pocztowych".
"Po co Poczta Polska skoro jest Deutsche Post?", złośliwie, ale trafnie, komentują internauci.
Po co Poczta Polska skoro jest Deutsche Post? pic.twitter.com/FfXmkarWf7
— Emilia Kamińska (@EmiliaKaminska) May 14, 2024