Niemieccy śledczy badają dowody, które sugerują, że za wysadzenie gazociągu Nord Stream mógł odpowiadać zespół sabotażystów, mający swoją bazę w Polsce. O sprawie poinformował „Wall Street Journal”. Dziennik podkreślił, że niemiecki wywiad przeprowadził w naszym kraju olbrzymie śledztwo w tajemnicy przed władzami polskimi. Jest to niezgodne z zasadami obowiązującymi w NATO!
„Wall Street Journal” w swoim tekście porusza kwestię analizy danych z jachtu żaglowego „Andromeda” - istnieje podejrzenie, że został on wykorzystany do akcji wymierzonej w Nord Stream. Niemieccy śledczy zrekonstruowali dwutygodniowy rejs tej jednostki, wykorzystując do tego dane z jego sprzętu radiowego i nawigacyjnego, telefonów, a jak również kont e-mail.
Z ustaleń wynikam, że jacht wpłynął na polskie wody. Co więcej, Niemcy próbowali dopasować próbki DNA znalezione na jachcie do „co najmniej jednego ukraińskiego żołnierza”.
"Niemiecki wywiad przeprowadził olbrzymie śledztwo w tajemnicy przed Polską w sprawie wysadzenia NS2. Polska dowiedziała się z mediów mimo, że część tajnej niemieckiej operacji dochodzeniowej była prowadzona w Polsce. Z niezwykle dogłębnego śledztwa, włącznie z tajnym pobieraniem DNA od syna domniemanego ukraińskiego komandosa, wynika że operacje z terytorium Polski przeprowadziły ukraińskie służby. Jest silne domniemanie, że Polska w jakiejś formie dała przyzwolenie. Nie wiem co z tego na koniec wynika poza wzmacnianiem antyukraińskich nastrojów w Niemczech. Anty-polskich też" — skomentował doniesienia „Wall Street Journal” Tomasz Wróblewski, prezes think tanku Warsaw Enterprise Institute.
Polski publicysta podkreślił, ze takie działanie służb wywiadowczych naszego zachodniego "przyjaciela" jest niezgodne z regulacjami obowiązującymi w NATO, które w art. 89 wyraźnie zakazują tego typu praktyk.