Rano wyszedłem po bułki. Byłem w pobliskim SAM-ie, kiedy zadzwonił do mnie syn i powiedział, że rozbił się samolot prezydencki. Moja pierwsza myśl po słowach syna to: „Rosjanie coś zmajstrowali”. Błyskawicznie wróciłem do domu i włączyłem wszystkie dostępne telewizje – wspomina Marek Król.
– Jestem przekonany w 100 proc. o odpowiedzialności Rosjan. Należę do pokolenia, przed którym ukrywano na wszelkie możliwe sposoby zbrodnię katyńską. Po tym, co się wydarzyło w Smoleńsku, miałem déjà vu. Rząd Tuska robił wszystko, żeby ukrył winę Rosjan. Dla mnie było wszystko jasne. Podobnie było bowiem w wypadku zbrodni katyńskiej, o której można było się dowiedzieć od znajomych, ludzi, którzy o tym wiedzieli. Oficjalna narracja była taka, że to Niemcy zrobili – mówił Marek Król.
– Tym wydarzeniom towarzyszyła złość, ale wymieszana z poczuciem poniżenia Państwa Polskiego. Zwłaszcza po przeczytaniu książki Jurgena Rotha, który opisuje, jak doszło do katastrofy smoleńskiej. Autor podsumowuje, że wszyscy możni tego świata doskonale wiedzieli, co się stało w Smoleńsku i że to jest największa hańba zachodniej cywilizacji, że nic nie zrobiono, aby tę prawdę ujawnić – dodał publicysta.