Lewacka horda zakłóciła Mszę. Teraz znów stanęli przed sądem!

To nie był protest. To wojna kulturowa, w której lewactwo atakuje wszystko, co dla Polaków święte – w tym samą Mszę Świętą. Wtargnięcie do katedry w Poznaniu, przerwanie Eucharystii, obrażanie kapłana i wiernych to była nie tylko profanacja – ale przejaw bezkarności, do jakiej przyzwyczajone zostały środowiska spod znaku czerwonej błyskawicy.
Polska staje dziś przed wyborem: albo obronimy nasze świętości, albo pozwolimy zadeptać cywilizację, na której wyrosła nasza tożsamość.
Z premedytacją przeciwko wierze
Zakłócenie Mszy Świętej w katedrze poznańskiej nie było przypadkowym incydentem. Manifestanci nie tylko weszli do świątyni w czasie nabożeństwa – rozrzucili ulotki z symbolem czerwonej błyskawicy, wykrzykiwali hasła, klaskali, prezentowali transparenty. Przerwali głoszenie kazania, a na prośby kapłana o szacunek dla miejsca i liturgii odpowiedzieli drwiną.
Wszystko było zaplanowane wcześniej. W mediach społecznościowych pojawiły się wezwania do „posiadówy” w katedrze, gdzie „nie pozwolimy na spokój w Domu Bożym”. Cytując:
- 25 października 12.15 wchodzimy z banerami i kładziemy/siedzimy na podłodze. Nie pozwolimy na spokój w Domu Bożym.
To nie była manifestacja. To była otwarta konfrontacja ze wspólnotą wierzących, z Kościołem i z tym, co święte. To była ideologiczna napaść.
Lewacka buta i sądowa pobłażliwość
Sprawcy tej profanacji stanęli przed sądem. Ale w pierwszej instancji zostali uniewinnieni – sąd uznał, że ich działanie nie miało „znamion złośliwości”. Przerażające. Bo jak nazwać wtargnięcie do świątyni, przerywanie Mszy, drwiny z duchownego i gesty pogardy wobec liturgii, jeśli nie złośliwością?
Na szczęście Sąd Okręgowy w listopadzie 2023 r. uchylił haniebny wyrok uniewinniający. Uznano, że działania oskarżonych były w pełni świadome i złośliwe. Sąd wskazał, że brak agresji fizycznej nie oznacza braku złośliwości. Manifestanci nie chcieli rozmowy – chcieli narzucić swoją agendę i obrażać to, co dla innych ma wartość sakralną.
Msza to świętość. I tej granicy nie wolno przekraczać
W Polsce można mieć różne poglądy. Można demonstrować, wyrażać sprzeciw – ale są granice. I tą granicą jest świątynia, Eucharystia, cisza modlitwy i prawo ludzi wierzących do spokojnego praktykowania swojej wiary.
Dla katolików Msza to nie „spotkanie”, to nie „event” – to obecność Boga. To misterium. Naruszenie tej przestrzeni jest nie tylko przestępstwem z mocy Kodeksu karnego, ale też brutalnym ciosem w fundamenty naszej cywilizacji.
Kultura śmierci, która nie zna granic
Zakłócenie Mszy to symbol tego, jak głęboki jest kryzys kulturowy w Polsce i Europie. Lewicowa ideologia, która gloryfikuje aborcję, zamienia człowieka w narzędzie politycznej walki, a świętości w obiekt pogardy. To samo środowisko, które krzyczy o „tolerancji”, odbiera innym prawo do modlitwy.
Dziś proces trwa. Trzy z ponad 30 oskarżonych osób stawiły się na rozprawie. Żadna nie przyznała się do winy. W czerwcu zostaną odtworzone nagrania z tego wydarzenia. Oby tym razem sąd stanął po stronie prawdy, przyzwoitości i obrony tego, co święte.
To nie tylko sprawa sądowa – to test dla Polski
Ta sprawa to nie tylko proces karny. To test: czy Polska ma jeszcze odwagę bronić swoich wartości. Czy obrona wiary i wolności religijnej będzie realna, czy tylko zapisana w Konstytucji. Czy lewacka agresja dalej będzie traktowana ulgowo, czy w końcu zostanie nazwana po imieniu.
Czas powiedzieć: dość. Katedra to nie miejsce na protest. Msza Święta to nie scena polityczna. A wiara milionów Polaków zasługuje na ochronę – nie tylko moralną, ale i prawną.
Źródło: Republika,ordoiuris
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X