– Zdecydowałem, że przy takiej ruinie mojego wizerunku, przy tym poziomie publicznego zdyskredytowania dalej w polityce funkcjonować nie mogę – mówił w wywiadzie dla tygodnika Newsweek Sławomir Nowak, podkreślając, że zamierza całkowicie wycofać się z życia publicznego.

Nowak jest jednym z bohaterów nagrań, które upublicznił tygodnik „Wprost”. Do słynnej sprawy z zegarkiem dołączyła również rozmowa z Andrzejem Parafianowiczem (byłym ministrem finansów, odpowiedzialnym za skarbówkę), w której były minister transportu prosi o pomoc w sprawie kombinacji finansowych swojej żony w obawie przed „crossowaniu z jego rachunkami”.

Sprawa okazała się na tyle ewidentna, że sam Donald Tusk przyznał, że Nowak powinien odejść z polityki. – Osobiście jest to dla mnie duże rozczarowanie, i nie zmienia tego fakt wycofania się Nowaka z życia publicznego i PO, bo to rozczarowanie jest głębsze i dotyczy nie tylko naszej współpracy politycznej. (...) W mojej ocenie kariera polityczna Sławomira Nowaka zakończyła się definitywnie. Tak długo, jak ja będę szefem PO, nie będziemy na pewno współpracować – mówił Tusk na pierwszej po ujawnieniu taśm konferencji prasowej.

Tymczasem na środowe głosowanie ws. wotum zaufania dla gabinetu Tuska przyjeżdża owiany złą sławą były minister. W sieci zaczęło krążyć zdjęcie, które przypomina sceny rodem z powieści Mario Puzo o mafijnej rodzinie Corleone. Otóż, skompromitowany minister przez kolegów jest pocieszany, są wobec niego stosowane gesty solidarności i współczucia, wygląda jak capo di tutti capi.

Publicysta Rafał Ziemkiewicz na antenie Telewizji Republika zauważył, że to typowa „mafijna solidarność polityków Platformy”. – Zachowanie wobec Nowaka jest doceniane, wygląda to tak, że on nie jest traktowany w PO jako ktoś skompromitowany – ocenił Ziemkiewicz.