„Polski El Greco” – niezwykły film o nieprawdopodobnej historii bezcennego obrazu
– Jeszcze nikt takiej historii nie wymyślił, a ona zdarzyła się naprawdę, w Polsce na maleńkiej plebanii – powiedziała autorka filmu Katarzyna J. Kowalska. – W tej opowieści o dwóch profesjonalnych badaczkach, historykach sztuki i ich poszukiwaniach, przedstawiona jest synteza tego, co najważniejsze w polskiej kulturze, czyli praca, profesjonalizm, pasja, misja, związana także z szerszym odniesieniem – odniesieniem do wspólnoty. I w tym wszystkim jest także dobroć, pogoda ducha, miłość drugiego człowieka – mówił podczas premiery filmu „Polski El Greco” Piotr Gliński, wicepremier, minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu.
Fabularyzowany film dokumentalny „Polski El Greco” to przepiękna, wzruszająca, ale też trzymająca w napięciu i pełna nagłych zwrotów akcji opowieść o niezwykłych dziejach odnalezienia obrazu „Ekstaza św. Franciszka” na plebanii w Kosowie Lackim. O odkryciu bezcennego dzieła opowiadają m.in. jego odkrywczynie Izabella Galicka i Hanna Sygietyńska, które pracowały dla Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk. Jako inwentaryzatorki odwiedzały m.in. wiejskie parafie i spisywały znajdujące się tam dzieła. W tamtym czasie ta praca wcale nie była łatwa. Księża obawiali się wizyt osób związanych z instytucjami państwa. Galicka i Sygietyńska nie były jednak osobami, które poddawałyby się z byle powodu. – One były młode, pełne zapału. W jakiś sposób musiały przyjąć tę rzeczywistość i nauczyć sobie z nią radzić. I radziły sobie znakomicie. Uczyły się rozmawiać z księżmi tak, żeby ich do siebie przekonać. To były istne podchody, gra psychologiczna, wyczuwanie, jak którego księdza namówić do tego, żeby otworzył drzwi do swojego kościoła i swojego skarbca – powiedziała Katarzyna J. Kowalska, autorka filmu, a także reporterka i dziennikarka.
W jednej z wiejskich podlaskich parafii uwagę młodych inwentaryzatorek zwrócił zakurzony, zniszczony obraz przedstawiający św. Franciszka. – Kiedy w 1964 roku Izabella Galicka z Hanną Sygietyńską-Kwoczyńską zajechały do Kosowa Lackiego, okazało się, że na plebanii, w prywatnym mieszkaniu księdza, znajduje się ciekawy obraz z wizerunkiem świętego Franciszka. Po powrocie do Warszawy i namowach zaprzyjaźnionych profesorów zaczęły badać dzieło. Postawiły najpierw tezę, że malowidło zostało stworzone w warsztacie El Greca. Po długich badaniach napisały w naukowym artykule wprost: to dzieło samego mistrza. Ale w taką wersję nikt im nie chciał uwierzyć – powiedziała Katarzyna Kowalska. A to był dopiero początek niezwykłej drogi zapomnianego obrazu z wiejskiej parafii do honorowej, specjalnie zabezpieczonej sali muzealnej.
Prof. Gliński podczas premiery filmu wspominał, jak chętnie prasa pisała o odkryciu na pierwszych stronach. Mówił też o tym, jak chętnie naśmiewano się z Galickiej i Sygietyńskiej, powątpiewano w ich kompetencje. – Ale one, dzięki swojej konsekwencji i także chyba dzięki pogodzie ducha, stały przy swoim i potrafiły sobie z tym poradzić – powiedział.
– Muszą przekonać nie tylko środowisko akademickie, media, ale też społeczeństwo, że to, co znalazły, ma wartość i sens. To im się ostatecznie udaje. Z tego punktu widzenia to niezwykle fascynująca opowieść, jak zwykli ludzie odnajdują się w kontekście systemów, które pozbawiają nas wolności – mówił dr Wojciech Kozłowski, dyrektor Instytutu Pileckiego, współproducenta filmu.
Polska kultura ma ogromne szczęście, że obraz odkryły właśnie te dwie niezwykłe kobiety. Wrażliwe, mądre, wytrwałe. – Bohaterka tej opowieści, Izabela, Iza Galicka była osobą niezwykłą. Jej biografia to kwintesencja losów polskiej inteligencji. Powtarzała, że w życiu nie ma przypadków, przypadki zdarzają się w gramatyce. Nie przypadkiem to ona i Hanna Sygietyńska odkryły polskiego El Greca – podkreślała wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Magdalena Gawin.
Jednocześnie z pracą nad filmem powstawała biografia Izabeli Galickiej. – W jej rodzinie jest wiele wybitnych postaci. Jej wujem jest Aleksander Gieysztor. Drugim wujem – Witold Kieżun, powstaniec warszawski. To postacie, które miały ogromny wpływ na jej wychowanie, na to, jakie miała poglądy, jak patrzyła na świat – powiedziała Katarzyna Kowalska.
Scenariusz został napisany, kiedy jeszcze żyła Izabela Galicka. – Konsultowałam z nią, czy to jest odzwierciedlenie prawdy. To, że ona była takim konsultantem ego filmu, to chyba sprawiło, że udało się odzwierciedlić prawdę tych wydarzeń – stwierdziła Katarzyna Kowalska.
Aby stworzyć ten niezwykły film, oprócz samej niesamowitej historii i wspomnień Galickiej potrzebna potrzebna była gigantyczna praca researcherska, analizowanie dokumentów, archiwalnych gazet. Katarzyna J. Kowalska robiła to przez cztery lata. Najpierw napisała książkę „Polski El Greco”, potem powstał film. Oprócz scen wiernie odtworzonych ze wspomnień bohaterów w filmie pojawiają się też relacje świadków wydarzeń oraz archiwalne nagrania radiowe i telewizyjne. Część nagrań do filmu udało się wykonać z udziałem Izabelli Galickiej. I to było jej ostatnie dzieło. – Niestety Iza nie zobaczyła żadnej nakręconej sceny, bo była już wtedy bardzo schorowana. Skończyliśmy zdjęcia pod koniec września 2019 r., a Iza zmarła 1 listopada – powiedziała Katarzyna Kowalska.
Fenomenalna historia inspirujących kobiet i losów odkrytego przez nie arcydzieła to jeden z atutów filmu. Trudno też nie docenić wiernego przedstawienia powojennej Polski. Do tego zdjęcia wykonane przez nieprawdopodobnie zdolnego Michała Wiśniowskiego, dźwięk opracowany przez Bartka Putkiewicza., który zajmuje się największymi produkcjami w Polsce, i sceny fabularne wyreżyserowane przez Jakuba Nurzyńskiego. Wszystko to sprawia, że film ogląda się z ogromną przyjemnością i chętnie do niego wraca.
Katarzyna Kowalska ma jeszcze jedno przesłanie. – Zależy mi na tym, żeby osoby, które posiadają w domach jakiekolwiek archiwa – dokumenty, zdjęcia czy artykuły prasowe – nie wyrzucały tego, tylko żeby to przejrzały. A jeżeli nie wiedzą, co z tym zrobić, to żeby radziły się odpowiednich instytucji – zaapelowała. – Ten film jest tak barwny głównie dlatego, że zachowały się te wszystkie archiwa. Nie tylko archiwa Telewizji Polskiej, ale wycinki prasowe, zapiski, pamiętniki, próbki z obrazu, zdjęcia – to są wszystko prywatne zasoby osób, które były związane z historią – dodała.
– Okazuje się możliwe, że gdzieś na jakiejś małej plebanii takie dzieła sztuki się znajdują. Cały czas wierzę, że my nie jesteśmy jeszcze do końca odkrytym terenem. Dzieła takiej klasy mogą gdzieś jeszcze się odnaleźć, ponieważ historia Polski jest tak szalenie ciekawa i tak pogmatwana, że jeśli coś nie zostało zniszczone przez wojnę ani zrabowane, to jeszcze może gdzieś być ukryte – mówiła Kowalska.
– Historia odkrycia i ocalenia obrazu El Greca to opowieść o zmaganiach dwóch inwentaryzatorek, niewysłuchanych, niedocenionych, których przez długie lata nikt nie chciał potraktować poważnie. To opowieść o niezwykłej pasji dwóch młodych kobiet, które ani na chwilę nie zwątpiły w to, co podpowiadała im intuicja. To także podróż po powojennej Polsce, pełnej zniszczonych i ograbionych kościołów, ubogiej i nieufnej – podsumowała autorka filmu.