W końcu odkryłem Taplary! W zasadzie to nie ja je odkryłem, ale ludzie, którzy podobnie jak ja znają „Konopielkę” prawie na pamięć, ale w przeciwieństwie do mnie, tu się urodzili i wychowali. Na podstawie książkowego opisu nadnarwiańskiej wioski, ustalili, że Taplary z „Konopielki” to najprawdopodobniej Zawyki koło Suraża, choć każda z okolicznych wiosek mogłaby uchodzić za tę mityczną miejscowość.
Przyjechałem wczesnym rankiem, aby poczuć choć resztki atmosfery tego mitycznego świata, w który wchodziłem, czytając książkę Edwarda Redlińskiego. Lektura przenosiła mnie do dawnych Taplar, podobnie jak „Sto lat samotności” przenosiło mnie do kolumbijskiego Macondo, stworzone przez Marqueza. Teraz poczułem to „w realu” choć musiałem trochę uruchomić wyobraźnię, bo wiele się tu zmieniło. Nie ma już sławetnych bagien, otaczających wioskę a więcej jest tu już budynków w stylu gierkowskim niż w tradycyjnym. No i każda powsinoga może tu „maszyno” wjechać.
I ja przyjechał maszyno i jakby widział oczami wyobraźni jak Pambóg za dziada przebrany, przechadza się z Matkobosko po chatach, widział Szymona, ciągnącego kuśtyka po ziemi, Kaziuka jadącego furo ze swoim Ziutkiem i Domina, który prowadzi mnie w swaty. Oby tylko znów na jako strzygę, konopielkę nie trafić. Zastanawiałem się, czy tą samą drogą Kaziuk odwoził uczycielke, która podejrzewana była o bycie konopielką.
Ze wzruszeniem odkryłem „Szlak Konopielki” wytyczony przez władze gminy, choć ktoś dużo wcześniej zaczął tak nazywać tę trasę. Po drodze, poza piękną przyrodą, można zobaczyć kapliczki, świątynie, domy z XIX wieku i miejsca archeologiczne. Burmistrz miejsko-wiejskiej gminy Suraż powiedział kiedyś, że chce być odwrotnością Kazimierza Wielkiego, Edwarda Gierka i książkowego „wojta”. Zastał gminę po gierkowsku zabetonowaną a chce ją zostawić tradycyjną i drewnianą. Być może to jest dobry pomysł na przyszłość gminy Suraż i niektórych innych podlaskich gmin.