Dziś kraje bałtyckie obchodzą 70. rocznicę jednej z największych deportacji na Syberię. Blisko 100 tysięcy osób z Litwy, Łotwy i Estonii władze radzieckie zesłały w głąb ZSRR. Ludzi deportowano m.in. do obwodów nowosybirskiego, irkuckiego oraz do Kraju Krasnojarskiego.
Operacja o kryptonimie "Priboi", która rozpoczęła się 25 marca 1949 roku była planowana przez sowietów przez ponad dwa lata. Jak powiedział Polskiemu Radiu politolog Dominik Wilczewski, jej celem było złamanie oporu mieszkańców krajów bałtyckich. - To było przede wszystkim uderzenie w elity społeczne tych trzech państw. Najczęściej ofiarami wywózek padały osoby, które pełniły określone funkcje. Wśród nich byli nauczyciele, adwokaci i lekarze - dodaje.
Miało to ułatwić kolektywizację oraz zniechęcić do wspierania partyzantki antysowieckiej przez mieszkańców wsi. Operacja była prowadzona do 28 marca 1949 roku. Kraje bałtyckie w tym czasie straciły około 95 tysięcy mieszkańców. Z Litwy wywieziono ponad 30 tysięcy ludzi, z Łotwy - ponad 40 tysięcy, a z Estonii - ponad 20 tysięcy. Nieludzkie warunki, w jakich transportowano wywożonych, doprowadziły do śmierci wielu z nich. Tych, którzy dotarli do celu, czekały bardzo trudne warunki życia na Syberii. Jak mówi Aleksander Radczenko, litewski publicysta i obserwator życia publicznego, pamięć o tamtych wydarzeniach jest ciągle żywa. - Uderzyło to we wszystkich mieszkańców. Nie tylko w Litwinów, ale też w Polaków, Rosjan, Żydów i Białorusinów. To takie wydarzenie, które dziś po 70 latach rzutuje na to jak postrzegamy historię - wyjaśnia.
Na Litwie w związku z rocznicą tamtych wydarzeń, można dziś bezpłatnie zwiedzać Muzeum Okupacji i Walk o Wolność, które znajduje się w budynku dawnej siedziby KGB. Wirtualną wystawę, na której można zapoznać się z dokumentami dotyczącymi przygotowań do deportacji, przygotowało Litewskie Archiwum Specjalne. W stolicy Łotwy, Rydze, po południu przeszedł kilkusetosobowy marsz pamięci osób, które przeżyły deportacje, a w estońskim Tallinie wieczorem zapłoną świece pamięci.