Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazały, że w lipcu inflacja wyraźnie wzrosła, osiągając poziom 4,2 proc. Jak podają eksperci, nie zmusiło to Polaków do oszczędzania. Liczba pieniędzy, jaką ulokowali oni w obligacje skarbowe była w czerwcu rekordowa. O lipcowym odczycie inflacji, oszczędnościach Polaków, wynagrodzeniach oraz bieżącej i przyszłej sytuacji napływu obcokrajowców do naszego kraju, na kanale Obserwator Finansowy TV opowiedział Dr Karol Pogorzelski z Banku Pekao S.A.
„Na ten odczyt lipcowy złożyło się parę czynników. Podstawowym było odmrożenie ceny energii, które podbiło inflację o 1,4 punktu procentowego. I to jest ten powód, dla którego wyskoczyliśmy poza cel NBP-u z 2,5 do 4,2. Było widać stabilizację cen paliw, ale to akurat było powszechnie chyba przewidywane, bo ceny ropy na rynkach światowych są więcej stabilne. Podobnie z ceną gazu. Ceny żywności w dół spadły głównie z powodu powodów czysto sezonowych. To, co mogło rynek zaskoczyć to inflacja bazowa, która minimalnie wzrosła do 3,7%. I to jest taka inflacja, która jest chyba najciekawsza i najbardziej pewnie z punktu widzenia NBP niepokojąca, dlatego że ją generują te czynniki nieregulowane” – powiedział Dr Karol Pogorzelski z Banku Pekao S.A.
Odniósł się również do oszczędności Polaków.
„Oszczędzają, zwiększyli zakupy. To jest ten wzrost o 4,4%, to jest już po uwzględnieniu inflacji. Natomiast pozostała część to są oszczędności. Widać to na przykład po sprzedaży obligacji detalicznych przez Ministerstwo Finansów, która to bije rekordy. Depozyty w bankach też rosną dość szybko. W funduszach inwestycyjnych widać, że Polacy chcą odbudować oszczędności po tym epizodzie inflacyjnym, który jeszcze niedawno to oszczędności mocno uszczupli. A jak ktoś zbiera na mieszkanie dla dzieci albo dla siebie na wynajem, albo do zamieszkania, to potrzebuje teraz większego wkładu własnego, niż potrzebował wcześniej” – mówił.
A jak sytuacja wygląda w przypadku wynagrodzeń?
„Na dłuższą metę oczywiście jest tak, że w Polsce wynagrodzenia rosną szybciej niż na Zachodzie, więc się zmniejsza trochę przewaga płacowa polskiej gospodarki. Natomiast jest to proces, który trwa już od 20 lat. Kiedyś w Polsce wynagrodzenia były pięciokrotnie niższe niż na Zachodzie, teraz są dwukrotnie niższe czy tam dwuipółkrotnie, więc już ta przewaga jest mniejsza i będzie z czasem coraz mniejsza. Natomiast przedsiębiorstwa wiedzą, jak na to odpowiedzieć. Po pierwsze automatyzacja. Nie bez przyczyny widać na przykład w Żabkach czy w ogóle w sklepach, że są wszędzie kasy samoobsługowe już w tej chwili. Wynika to z tego, że praca stała się relatywnie droższa, więc opłaca się zastępować pracę kapitałem. W handlu to są właśnie kasy samoobsługowe, a w przemyśle są to, jest to automatyzacja linii produkcyjnych” – dodał.
„Myślę, że na dłuższą metę polskie społeczeństwo się kurczy. Coś z tym trzeba będzie zrobić. Mamy do wyboru albo większą migrację. Teraz Polaków jest jeszcze stosunkowo dużo i jest szansa na ich jakąś integrację albo dużo emigrantów za lat 20, kiedy to Polaków już będzie mniej. Presja na migrację będzie dużo i wtedy integracja będzie trudniejsza. Wydaje mi się, że polityka otwartych drzwi, jaką Polska stosuje, bo faktycznie migrantów przyjmuje wielu, nie tylko naszych sąsiadów ze Wschodu, ale też z Azji. Przyjeżdża bardzo dużo ludzi z Indii, z Bangladeszu, z Nepalu, z Indonezji. To jest dobra polityka zasadniczo i na dłuższą metę w Polsce wyjdzie na dobre. Większa szansa, że te osoby się dobrze integrują” – zauważył.
Źródło: Telewizja Republika / OF TV