Z początkiem tego tygodnia wystąpiły zawirowania na rynkach kapitałowych, jakich świat nie widział od dawna. Mimo iż zazwyczaj to amerykańskie rynki kształtują globalne trendy w świecie finansów, tym razem załamanie powstało na skutek decyzji japońskiego Banku Centralnego. Nagła zmiana stóp procentowych oraz ogłoszenie planu redukcji zakupów obligacji rządowych spowodowały, że sytuacja na rynkach stała się dość napięta. O skutkach decyzji Banku Japonii na kanale Obserwator Finansowy TV opowiedział dr. Paweł Kowalewski z Departamentu Operacji Krajowych NBP.
„Ten weekend będzie weekendem niezapomnianym dla wielu inwestorów, zwłaszcza tych, którzy ponieśli duże straty na rynkach, zwłaszcza rynku walutowym. No i chyba tutaj wszystko, co się działo złego, to spada to na kark odpowiedzialności Banku Japonii. Aczkolwiek w trakcie tego wystąpienia będę wszelkimi sposobami próbował bronić kolegów po fachu z Japonii, ale rzeczywiście decyzje Banku Japonii wywołały pewien lęk. A żeby można było zrozumieć istotę tego lęku, no to tutaj trzeba powiedzieć kilka słów na temat stóp procentowych oraz ogromnego dysparytetu, jaki istnieje między stopami procentowymi w Japonii oraz w innych krajach” – powiedział dr. Pawłem Kowalewskim z Departamentu Operacji Krajowych NBP.
„Śmiem twierdzić, że według mojej prywatnej oceny rynek nie jest konsekwentny, dlatego że, jak w środę Bank Japonii ogłosił zwiększenie oprocentowania i to naprawdę ciągle mikroskopijnego na tle innych krajów, po 15 punktów bazowych wzrosło to oprocentowanie, to na początku reakcja rynku była taka, że to jest podwyżka niewystarczająco duża, że bank Japonii powinien zacieśniać swoją politykę w sposób bardziej zdecydowany. Nie minęło kilka godzin, jak zrozumiano, jakie były konsekwencje tejże decyzji, to nagle pojawiły się głosy przeciwne, wręcz krytykujące Bank Japonii. No i tutaj można mieć pewne wyrazy współczucia dla Japończyków, bo niezależnie, co oni uczynią, ich bank centralny będzie zawsze krytykowany. Jeżeli nie będzie podnosić oprocentowania, to będą zarzuty, że jen japoński jest za słaby. Jeżeli wzięli się za podwyżkę oprocentowania, zresztą zgodnie z tym, czego od nich oczekiwał rynek, to nagle okazało się, że dużym problemem jest rynek kapitałowy, zwłaszcza rynek akcji. Więc mówiąc, dosyć kolokwialnie, niezależnie co bank Japonii uczyni, będzie zawsze źle i oberwie rykoszetem” – dodał.
„Relacja dolara do jena japońskiego jest, bym powiedział, odzwierciedleniem tego, co się dzieje na łączach Stany Zjednoczone - Japonia. Jen cały czas osłabiał się do 11 lipca tego roku. Wtedy, kiedy okazało się, że nagle inflacja w Stanach Zjednoczonych zaczyna spadać, a spadająca inflacja oznaczała możliwość redukcji oprocentowania w Stanach Zjednoczonych, a redukcja oprocentowania w Stanach Zjednoczonych oznacza, że SPRED, czyli marża między oprocentowaniem japońskim a amerykańskim, będzie stawać się mniejsza. To był pierwszy sygnał dla inwestorów do nabywania waluty japońskiej. Wtedy nastąpiło minimalne, jeszcze niezauważalne, ale odwrócenie trendu. W międzyczasie Bank Japonii też interweniował na bardzo dużą skalę, skupując jena japońskiego. Natomiast takim gwoździem do trumny dla hossy, jaka występowała, to były dane z amerykańskiego rynku pracy. Okazało się, że rynek pracy najprawdopodobniej już odczuwa skutki spowolnienia” – mówił.
Rozmowa dostępna poniżej oraz pod Co dzieje się na rynkach finansowych? (youtube.com). Zapraszamy do oglądania!
Źródło: TV Republika/ OF TV