Zwolnieni z lock-downu. Czy epidemia koronawirusa jest już w odwrocie?

Piotr Zwiefka, Anna Sydorczak 31-07-2020, 13:35
Artykuł
Głównym źródłem zakarzenia COVID-19 jest jama nosowa.
Portal TV Republika/Pixabay

- Najbardziej radykalna postawa wobec obecności wirusa występuje wśród osób, które doświadczyły go w swoim najbliższym kręgu, czy sąsiedztwie. Nie mówię tu tylko o rodzinach tych osób, ale również o pracownikach, którzy ratowali te osoby. Jedną z rzeczy, która byłaby potrzebna względem dyscyplinowania ludzi to mocniejszy przekaz osób, które miały styczność z koronawirusem. Wtedy to będzie bardziej uzmysławiające, że to nie koniec walki z tym zjawiskiem chorobowym - mówi poseł Jacek Kurzępa.

Warszawa podczas pandemii koronawirusa. Lipcowy upalny poranek. W środkach komunikacji miejskiej ścisk. Przez głośniki płynie komunikat: „W transporcie miejskim obowiązuje całkowity nakaz zasłaniania ust i nosa”. Jednak nie wszyscy mieszkańcy stolicy poważnie traktują te słowa. Co zrobić gdy łamane są zakazy współżycia społecznego?

 Odwaga obywatelska

 Choć od kilku dni zakażonych koronawirusem przybywa w całym kraju, wciąż część z nas nie przestrzega zasad reżimu epidemiologicznego. Wiele osób bagatelizuje zagrożenie związane z COVID-19 i nie nosi maseczek ochronnych.

 Zdaniem radnego Koalicji Obywatelskiej, Tomasza Żyłki należy zdecydowanie i asertywnie zwracać uwagę takim osobom, a jeżeli nie chcemy zakrywać twarzy, albo przeszkadza nam to w oddychaniu możemy w każdej chwili opuścić tramwaj.

- Chodzi tu o odwagę obywatelską. Nie możemy być bierni wobec takich zachowań - podkreśla prof. Jacek Kurzępa (PiS) - Jeśli zachowanie wymaga reakcji, należy reagować bezpośrednio do osoby. Muszą być to komunikaty personalne, np. „Proszę Pana o odpowiedzialne zachowanie, proszę tak, jak ja założyć maseczkę”. To przełamanie zmowy milczenia na temat obecności wirusa wśród nas - kończy.

- Zwykle narzekaliśmy na te czy inne działania rządu. Obecnie jednak musimy cofnąć niektóre przyzwolenia i zrozumieć, że każdy z nas może być głównym źródłem łańcucha koronawirusa - twierdzi prof. Józef Knap, doradca Głównego Inspektora Sanitarnego.

 Musimy egzekwować zakładanie maseczek

Nie oszukujmy się, obecnie panująca aura i wysoka temperatura nie sprzyjają przestrzeganiu obostrzeń epidemiologicznych. Nawet, jeśli ktoś ma założoną maseczkę, zazwyczaj jest ona opuszczona na linii poniżej nosa. Czy takie zachowanie ma sens?

 - Ludziom zabrakło informacji, że głównym źródłem zakażenia jest jama nosowa. Komórki węchowe jamy nosowej - mówi dla portalu TV Republika prof. Knap. - Dlatego pierwszym objawem często jest osłabienie węchu. Ludzie zasłaniają sobie buzie, a nie nos – dodaje. Zdaniem eksperta decyzja o możliwości organizacji weseli i pogrzebów była przedwczesna. Warto również bezwzględnie egzekwować nakaz noszenia maseczek w kościołach i sklepach.

- Oczywiste jest, że społeczeństwo nie może być represjonowane. Epidemia wymaga po prostu odpowiednich zachowań i odpowiedzialności społecznej - podsumowuje.

 Stare nawyki

Wychodząc powoli z kwarantanny wydawało się, że zmieniliśmy wiele nawyków i nauczyliśmy się żyć z wirusem. Niestety pandemia szybko nie zniknie, a wielu ekspertów ostrzega, że po chwilowym wyciszeniu może wrócić jesienią. Czy warto więc narażać siebie i innych?

Poseł Kurzępa uważa, że niemożliwe jest aby obywatele po zwolnieniu z lock-downu przestrzegali wszystkich obostrzeń, gdyż zdarzało się, że lekceważyli je nawet wtedy, kiedy reżim sanitarny był bardziej rygorystyczny. Szczególnie, że w świadomości społecznej utrwaliło się hasło: „zaraza odpuszcza”.

Z kolei radny Żyłka uważa za niedopuszczalne słowa premiera Morawieckiego, że epidemia jest już w regresie. Uważa, że w odbiorze społecznym tego typu „zachęty” będą odebrane jednoznacznie, że epidemii nie ma.

- Na całym świecie i w Polsce założono słusznie, że poluzowania mają postępować w miarę polepszenia się sytuacji epidemiologicznej. Z tego wynika, że miały być czynione ostrożnie - zauważa prof. Knap - Żeby uczciwie to przedstawić należy powiedzieć, że Polska zareagowała znakomicie, dlatego że nikomu nie zabrakło sprzętu medycznego, tak jak np. we Włoszech czy UK. Jednak, czy nie za szybko wprowadzamy rozluźnienia? Druga rzecz, nie sprzyjały nam naturalne mechanizmy ludzkiej wolności. Ile można ludzi przestrzegać czy pouczać? Powinniśmy zwiększyć karność. Oczywiste jest, że jeśli raz się popuściło to ciężko to cofnąć, ale potrzebna jest konsekwencja. Jednak pomimo tego wszystkiego, władze na początku zareagowały bardzo dobrze - kwituje epidemiolog, prof. Józef Knap.

 ZTM czy Policja – kto może nałożyć mandat?

Wróćmy do sytuacji z autobusu. Zgodnie z poczuciem obywatelskiego obowiązku, podchodzimy do naszej wspomnianej grupy osób bez maseczek i zwracamy im uwagę. W odpowiedzi słyszymy jedynie lekceważące odpowiedzi. Wracamy na swoje miejsce i jesteśmy bezsilni. Do autobusu na szczęście wchodzi kontroler biletów, jednak nie zwraca on uwagi na problem. Wykonuje swoją pracę i po sprawdzeniu wszystkich biletów wychodzi z autobusu.

Jak poinformował nas Łukasz Majchrzyk Inspektor ds. kontaktów z mediami ZTM:

- Obwiązek zasłaniania nosa i ust wprowadzony przez rozporządzenia rządowe obowiązuje w komunikacji publicznej w Warszawie. Kontrolowanie, karanie, nakładanie sankcji itd. nie leży w naszych kompetencjach – wyjaśnia inspektor - Kierowca może przypomnieć o wprowadzonym rozporządzeniem rządu obowiązku zasłaniania nosa i ust przez nagłośnienie wewnętrzne w pojeździe. Kontrolerzy w czasie pracy przypominają o tym obowiązku osobom bez maseczek. – dodaje.

 Okazuje się, że za brak maseczki może jedynie nałożyć w takiej sytuacji policja lub straż miejska, jednak oczywiste jest, że zanim zgłosimy taką interwencję nasza grupa zdąży opuścić pojazd. Przypomnijmy, że za brak maseczki w miejscu publicznym policjanci mogą wlepić mandat w kwocie do 500 zł i skierować wniosek do sądu, który może nałożyć grzywnę do 5 tys. zł.

 W rozmowie z portalem TV Republika nadkom. Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji o działaniach funkcjonariuszy mówi:

 - Od początku pandemii prowadzimy kontrole na bieżąco. Nie tylko w komunikacji miejskiej, ale i na drodze.Sprawdzamy sklepy, miejsca usługowe, w tym i komunikację publiczną. Mandat za brak maseczki to ostateczność. Od początku obowiązywania nakazu zakrywania ust i nosa policjanci nałożyli już blisko tysiąc mandatów, a ponad 250 wniosków skierowano do sądu o ukaranie. Mówimy tu tylko o garnizonie stołecznym. W środkach transportu interwencji dokonują przeważnie funkcjonariusze ruchu drogowego czy dzielnicowi. Przypomnę jednak, że w momencie, kiedy zachowany jest dystans społeczny, wtedy nie mamy obowiązku posiadania maseczek. W pozostałych przypadkach, gdy dystans jest ograniczany powinniśmy takie maseczki posiadać.

 Nadkomisarz zaapelował również do osób, które zgłaszają incydenty związane z brakiem maseczek, aby pozostały na miejscu aż do przyjazdu funkcjonariuszy i wskazały osoby, które nie stosują się do obostrzeń. Stwierdził także, że niestety często dochodzi do sytuacji, kiedy osoby zakładają maski dopiero, gdy widzą zbliżający się patrol.

 Wszystkie te działania dobrze wyglądają w teorii. Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Prawo nie pozwala pracownikom komunikacji miejskiej egzekwować przepisów, które są na tyle błahe, że nie musi zajmować się nimi policja.

 

Źródło: Portal TV Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy