Jak informują zagraniczne agencje informacyjne Rosja zdecydowała o rozmieszczeniu okrętów swojej Floty Czarnomorskiej na zachód od wybrzeży anektowanego Krymu. Chcą wzmocnić siły obrony przeciwlotniczej półwyspu w odpowiedzi na prowadzone w okolicy ukraińskie ćwiczenia rakietowe.
Rosja zdecydowała się o rozmieszczeniu swojej floty po rozpoczęciu przez Kijów dwudniowych ćwiczeń. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że okręty zostały wyposażone w broń, która ma za zadanie zestrzelenie pocisków przeciwokrętowych i pocisków manewrujących". "Wspólnie z jednostkami obrony przeciwlotniczej na lądzie okręty utworzyły tarczę praktycznie nie do przebicia dla rakiet wroga" - oświadcza rosyjskie źródło.
Z kolei szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow powiedział "Corriere della Sera", że Moskwa umacnia obecność wojskową przy wschodniej flance NATO, bo jest do tego "zmuszana" przez "prowokacyjne" działania Sojuszu koło jej granic. "Przy rosyjskich granicach odbywają się manewry państw bloku, które często mają jawnie prowokacyjny charakter. Pod pretekstem nierealnego +zagrożenia ze Wschodu+ w państwach Europy Środkowej i Wschodniej rozmieszczany jest ciężki sprzęt i amerykańskie wojska, jednocześnie pojawiają się nowe elementy struktury dowództwa Sojuszu Atlantyckiego" - oświadczył szef rosyjskiej dyplomacji.
Rosja pokazuje pazury i prowokuje. Z Trumpem nic nie ugra - kto tak myślał, ten był w błędzie - więc zostaje zastraszanie bądź wywołanie wojny. Próbowali na Ukrainie, czy teraz spróbują bardziej na Zachód?