Sekielski oskarża prof. Cieszewskiego o agenturalną przeszłość. Naukowiec zaprzecza

Artykuł
Chris Cieszewski
Telewizja Republika

W programie „Po Prostu”, prowadzonym przez Tomasza Sekielskiego, podano, że istnieje informacja, jakoby w okresie stanu wojennego prof. Chris Cieszewski, ekspert uczestniczący w pracach zespołu Macierewicza, był zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseudonimie „Nil”.

– Prawdopodobnie należał do tej kategorii ludzi, którzy powiedzieli co mieli do powiedzenia, po czym poprosili o nagrodę, czyli możliwość wyjazdu z kraju – powiedział w „Po prostu” historyk prof. Antoni Dudek. Tomasz Sekielski skontaktował się z prof. Cieszewskim, który powiedział tylko, że to "kłamstwo". - „Nil” to była drukarnia esbecka. Ja z tym nie miałem nic wspólnego - wyjaśnił Cieszewski. Z dokumentów SB wynika, że współpraca z Krzysztofem Cieszewskim została zawieszona w lipcu 1985 roku.

Prof. Chris Cieszewski wypowiedział się w tej sprawie dla portalu nezalezna.pl. - Nigdy nie widziałem akt IPN, więc nie wiem, co zawierają, ale nigdy nie byłem i nie mogłem być agentem SB. Jestem pewien, że nie może być na to żadnych wiarygodnych dowodów, ponieważ nigdy nie współpracowałem z SB i na nikogo nie donosiłem. Jestem pod tym względem całkowicie czysty. Jeśli ktoś dowodzi inaczej, posługuje się kłamstwem - powiedział.

Profesor Cieszewski opowiedział również o pracy w podziemnym wydawnictwie "Wola" i o zinfiltrowaniu jego grupy przez Macieja Kuncewicza (TW "Joanna"). - Dowiedziałem się o tym od razu, gdy mnie aresztowano. SB, przesłuchując mnie, posługiwała się wydaniem „Woli”, które miała od Kuncewicza. Było to wydanie sygnowane na każdej stronie adnotacją „Drukarnia NIL”, które Kuncewicz dla nas wydrukował. Stąd wiedziałem, że SB ma informacje od niego - stwierdził Cieszewski.

- Kiedy SB mnie aresztowała w marcu 1983 r., powiedziałem, że niczego nie podpiszę i że wolę zamiast tego pójść do więzienia. Powiedzieli mi, że gdy pójdę siedzieć, aresztują masę innych ludzi, którzy dla mnie pracują, a o których wiedzieli dzięki swemu donosicielowi. Dali mi czas, bym zastanowił się nad współpracą z nimi przez kilka dni i wypuścili mnie pod warunkiem, że nikomu nie powiem o moim aresztowaniu i stawię się u nich w poniedziałek. Natychmiast po wyjściu z SB ostrzegłem wszystkich moich współpracowników, z wyjątkiem Kuncewicza i następne dni i noce spędziliśmy na ewakuowaniu drukarni i magazynów z tonami papieru - twierdzi prof. Cieszewski.

Espert zespołu Macierewicza powiedział, że wiedział, iż musi opuścić Polskę przed terminem, w którym miał dać odpowiedź SB. Udało mu się wylecieć do Kanady w piątek, w poniedziałek telefon od SB otrzymała jego matka, ale Cieszewski był już za granicą. - Jestem dumny z tego, że nikt z mojej grupy nie trafił do więzienia. Ja sam spędziłem cztery lata, mieszkając w vanie w Kanadzie, aż skończyłem studia i znalazłem przyzwoitą pracę. Ludzie pracujący ze mną w podziemiu nigdy nie zostali aresztowani - stwierdził Cieszewski.

Źródło: tvp.info, niezalezna.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy