Po fascynującym spotkaniu Ghana remisuje z Niemcami

Kamil Berrahal, mk 22-06-2014, 09:05
Artykuł
flickr/kennykunie/CC BY 2.0

Remisem 2–2 zakończył się pojedynek Niemiec i Ghany. Dla naszych zachodnich sąsiadów bramki strzelili Mario Goetze i Miroslav Klose, zaś w zespole z kontynentu afrykańskiego na listę strzelców wpisali się Andre Ayew i Asamoah Gyan. Dzięki temu wynikowi Ghana przedłuża swoje szanse na wyjście z grupy, ale musi liczyć na korzystny wynik Portugalczyków przeciwko USA.

W sobotnim meczu spotkały się dwa równorzędne, doskonale zorganizowane zespoły. Niemcy nieznacznie przeważali w pierwszej połowie, ale Ghańczycy mądrze wypychali ich z dala od własnej bramki. Mimo to Niemcom udało się kilkakrotnie spenetrować zasieki obronne Czarnych Gwiazd, choć akcje kończyły się zwykle bezpiecznie dla tych drugich. Podobnie Ghańczycy byli w stanie przeprowadzić kilka kontr, jednak bez lepszego skutku.

Oprócz tego obserwowaliśmy groźne strzały z obu stron. W 7. minucie długa piłka otworzyła drogę do groźnego wypadu Ghańczyków w niemieckie pole karne, jednak Gyan pomylił się znacznie przy strzale. Znacznie celniejszy był kilka minut później Christian Atsu, a także w 33. minucie Sulley Muntari, ale oba strzały sparował Manuel Neuer. Niemcy odpowiedzieli strzałami Samiego Khediry w 18. minucie i Goetze w 38. minucie.

Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Na drugą Niemcy wyszli, prawdopodobnie z przyczyn zdrowotnych, bez Jerome’a Boatenga. O szumnie zapowiadanym pojedynku dwóch braci Boateng musieliśmy więc zapomnieć już po 45 minutach, zwłaszcza, że po niecałej godzinie boisko opuścił również Kevin Prince. Uwagę widzów postanowili wobec tego zwrócić na siebie inni bracia — Jordan i Andre Ayew, obaj reprezentujący Ghanę.

Jednak jeszcze zanim ten pierwszy zastąpił Boatenga, mecz rozkręcił się na dobre. Już w pierwszej połowie był emocjonujący, ale teraz zaczęły padać bramki. Wynikało to oczywiście z postępującego zmęczenia. Przestrzenie między formacjami obu zespołów uległy powiększeniu, indywidualne krycie uległo rozszczelnieniu.

W 51. minucie Niemcy otworzyli wynik. Dokładne dośrodkowanie Thomasa Muellera wykorzystał Goetze, który niepilnowany wbiegł pomiędzy stoperów Ghany i skierował piłkę do siatki.

Odpowiedź Czarnych Gwiazd była błyskawiczna i bliźniaczo podobna. W 54. minucie Andre Ayew pokonał w pojedynku główkowym dwóch niemieckich obrońców, wykorzystując świetne dośrodkowanie Harrisona Affula. Było 1–1.

Ghańczycy nie poprzestali na tym i w 63. minucie wyszli na prowadzenie. Muntari przechwycił piłkę w środku boiska, po czym przebiegł z nią kilka metrów, aby następnie wyłożyć ją do Asamoah Gyana. Kapitan afrykańskiego zespołu nie pomylił się i silnym strzałem w długi róg bramki strzeżonej przez Neuera odwrócił wynik spotkania.

Ghana nie zwalniała i już po dwóch minutach mogła podwyższyć prowadzenie. Jordan Ayew uwolnił się spod krycia na lewym skrzydle, ale nie podał piłki do lepiej ustawionego Gyana. Zamiast tego spróbował samemu strzelać, ale zrobił to na tyle słabo, że Neuer nie miał problemów z obroną.

Po drugiej stronie boiska o mało nie przywrócił do Niemców do gry Mueller. Jego strzał w ostatniej chwili zablokował jeden z obrońców. Niemcy musieli zareagować, zmienić coś w swojej grze. Trener Joachim Loew desygnował do gry weterana Miroslava Klose i Bastiana Schweinsteigera (za Goetze i Khedirę).

Wpuszczenie na boisko Klose okazało się doskonałym pomysłem, ponieważ napastnik polskiego pochodzenia doprowadził w 71. minucie do wyrównania. Dośrodkowaną z rzutu rożnego przez Toniego Kroosa piłkę uderzył głową Benedikt Hoewedes. Już po jego strzale piłka wpadłaby do bramki, ale Klose wolał się upewnić i dostawił nogę tuż przed linią bramkową. Napastnik zrównał się w ten sposób z brazylijskim Ronaldo — ma na swoim koncie 15 bramek strzelonych na czterech kolejnych mundialach.

Po wyrównaniu oba zespoły mogły przechylić los spotkania na swoją korzyść, ale do wypracowania klarownych sytuacji zawsze czegoś, najpewniej sił, brakowało. Warto zauważyć, że pierwszą i jedyną żółtą kartkę sędzia pokazał w 93. minucie Muntariemu, który opuści przez to ostatni mecz grupowy swojej drużyny przeciwko Portugalii.

Stąd za paradoks można uznać fakt, że ten porywający i pozbawiony brutalności mecz zakończył się krwawiącą twarzą Thomasa Muellera. Napastnik Bayernu Monachium nadział się nieszczęśliwie na bark jednego z reprezentantów Ghany.

Źródło: telewizjarepublika.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy