Głos Wildsteina o "Resortowych dzieciach": Książka ważna, ale zawiera szereg błędów

Artykuł
wikipedia/ Andrzej Barabasz/ CC 3.0

- Książka zawiera szereg pojedynczych błędów, które umożliwiają sprowadzenie dyskusji na fałszywe tory - mówił o książce "Resortowe dzieci" Bronisław Wildstein.

Wywiad z redaktorem naczelnym Telewizji Republika Bronisławem Wildsteinem, który ukazał się w dzisiejszym wydaniu „Super Expressu”, to kolejny ważny głos w dyskusji nas książką „Resortowe dzieci”.

W rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim Bronisław Wildstein przyznał, że jest za rozliczeniem PRL-u. - Jestem za zerwaniem ciągłości między tym systemem a III RP, ponieważ ta ciągłość jest dla nas obciążeniem - podkreślił.

Wildstein zaznaczył, że dzieci nie odpowiadają za czyny rodziców. Natomiast jeśli dzieci te dziedziczą stanowiska i poglądy, funkcjonują w tym samym układzie interesów co ich rodzice, to jest to obiekt zainteresowania socjologii.  - Kiedy jakaś zbiorowość, zwłaszcza elita, ma wspólne korzenie, to tworzy określone zjawisko społeczne. I konsekwencje tego stanu rzeczy nie tylko obserwujemy, ale wręcz wciskają się one do przestrzeni publicznej – podkreślił.

- Jeśli my niby zmieniliśmy system,  a elity są te same, to to daje do myślenia,  każe nam się zastanowić czy rzeczywiście – przekonywał.  – Tzn. system się zmienił, ale pewne dominacje pozostały takie same i one rzutują na naszą rzeczywistość – sprecyzował.

Zdaniem szefa TV Republika książka autorstwa Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza ma dwa wymiary.  Z jednej strony – jak mówi - pokazuje zjawisko, że elity III RP wyrastają z PRL-u.  I to jest ważne - podkreślił. Jak dodał, druga strona wskazuje na szereg pojedynczych błędów, które zawiera, a które umożliwiają sprowadzenie dyskusji na fałszywe tory. Tam są poupychane postacie niepotrzebne, takie o których powiedzieć, że ich nie cenę, to mało, jak Jacek Żakowski, który akurat tam nie pasuje.

- To nie jest książka o całym mainstreamie – podkreślił Wildstein przekonując, że chodzi tylko o tych, którzy odziedziczyli te stanowiska i poglądy, są ich pewną kontynuacją. Nie zaś o tych, którzy z własnej woli weszli do mediów głównego nurtu.  - Sens ma to wtedy, kiedy to tworzy pewną jakość społeczną - skwitował.  

Źródło: http://www.se.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy